Kim tym razem może nie blefuje

Gróźb Pjongjangu nie wolno lekceważyć – uważają Amerykanie. I szykują się do wojny.

Aktualizacja: 02.04.2013 01:56 Publikacja: 02.04.2013 01:31

Niewidzialne dla radarów myśliwce F-22 Raptor od niedzieli stacjonują w bazie USA w pobliżu Seulu

Niewidzialne dla radarów myśliwce F-22 Raptor od niedzieli stacjonują w bazie USA w pobliżu Seulu

Foto: AFP

W niedzielę z Japonii do amerykańskiej bazy powietrznej w Osan, 60 km na południe od Seulu, zostały przeniesione niewidoczne dla radarów myśliwce F-22 Raptor. Wcześniej Amerykanie przesunęli do Korei Południowej dwa, również niewidzialne dla radarów, bombowce B-2 Spirit, zdolne do przenoszenia ładunków atomowych. Zaś w poniedziałek prezydent Park Geun-hye ostrzegła, że „jeśli dojdzie do prowokacji przeciwko Korei Południowej, ta odpowie środkami wojskowymi niezależnie od konsekwencji politycznych".

To reakcja na rozkaz Kim Dzon Una postawienia w stan gotowości rakiet atomowych wycelowanych zarówno w Seul, jak i bazy wojskowe USA w Japonii i na wyspie Guam. Komunistyczny dyktator zapowiedział także, że oba koreańskie państwa znów są w stanie wojny. – Przyszedł czas na rozliczenie rachunków z amerykańskimi imperialistami – ostrzegł dwa dni temu w trakcie nocnej narady z generalicją przywódca. – Komunistyczny reżim czuje się osaczony i uważa, że musi teraz wymusić wszelkimi sposobami ustępstwo ze strony Zachodu bo inaczej nie przetrwa – ostrzega Scott Snyder, ekspert ds. Korei w US Council on Foreign Relations.

Kryzys zaczął się na początku marca, gdy Rada Bezpieczeństwa ONZ odpowiedziała na przeprowadzenie przez Pjongjang trzeciego już wybuchu jądrowego, uchwaleniem dotkliwych sankcji gospodarczych.

Dla komunistów gorsze od ograniczenia transakcji bankowych i kontaktów handlowych było jednak to, że restrykcje poparły Chiny, ostatni sojusznik Korei Północnej. Zmiana kursu Pekinu nastąpiła przy tym w niezwykle delikatnym dla Koreańczyków momencie. Władający krajem od grudnia 2011 r. Kim Dzon Un nie czuje się pewnie. 29-letni, najmłodszy urzędujący przywódca na świecie, ma niewielkie doświadczenie polityczne. Skąpe przecieki, jakie przedostają się z zamkniętego kraju wskazują, że dowództwo armii z oporami go zaakceptowało. Kim liczy więc, że zdecydowana, wręcz pokerowa zagrywka wobec Zachodu umocni jego autorytet.

– Groźby Kima nie są puste. On chce pokazać, że jest twardym przywódcą, który decyduje o wszystkim. Ale jeśli pójdzie za daleko, sytuacja może wymknąć się spod kontroli – ostrzega Peter King, były szef komisji bezpieczeństwa wewnętrznego Kongresu.

Od objęcia kilkanaście miesięcy temu władzy, Kim już zresztą wyraźnie zaostrzył politykę swojego kraju. W grudniu zeszłego roku doprowadził do udanego wystrzału rakiety dalekiego zasięgu, a miesiąc temu do wybuchu jądrowego, który był dwa razy potężniejszy od poprzedniego. Z kolei w minionym tygodniu Pjongjang przyjął nową doktrynę wojenną, zgodnie z którą kraj „w żadnych okolicznościach" nie pozbędzie się broni jądrowej. Wcześniej Korea Północna była gotowa negocjować ze Stanami Zjednoczonymi rezygnację z broni atomowej w zamian za uznanie dyplomatyczne i pomoc finansową.

USA: Gróźb Pjongjangu nie wolno lekceważyć

Zmiana kursu to desperacki gest ze strony Kima, bo pogrążony w głębokiej zapaści gospodarczej kraj nie jest w stanie wyżywić 24 milionów obywateli i na gwałt potrzebuje wsparcia Zachodu.

– Komunistyczny reżim czuje się egzystencjalnie zagrożony i przestaje zachowywać się racjonalnie – ostrzega BBC.

Jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli, skutki mogą być niewyobrażalne. Już 20 lat temu administracja prezydenta Clintona rozważając prewencyjny atak, aby powstrzymać program jądrowy Korei Północnej, oszacowała że konflikt spowodowałby śmierć miliona osób (w tym 100 tysięcy Amerykanów) i kosztował 1 bilion dolarów, niewiele mniej niż wojna w Iraku. Dlatego do interwencji nigdy nie doszło.

Ale teraz, uważają eksperci, koszty konfliktu byłyby jeszcze większe, bo komuniści dysponują o wiele skuteczniejszą bronią masowego rażenia. Co prawda można mieć poważne wątpliwości, czy Pjongjang ma techniczne możliwości uderzenia w terytorium USA. Armia Kima nie dysponuje bowiem jeszcze skuteczną technologią naprowadzania pocisku na cele znajdujące się w odległości wielu tysięcy kilometrów oraz zminimalizowania ładunków atomowych do rozmiarów, które pozwoliłyby je umieścić na pociskach międzykontynentalnych.

W zasięgu Pjongjangu pozostają natomiast wojska amerykańskie stacjonujące w Korei Południowej (28 tys.) i Japonii (40 tys.) a także duża baza na Wyspie Guam. Przede wszystkim jednak Kim może zamienić w „morze ognia" 20-milionowy Seul, metropolię znajdującą się zaledwie 40 km na południe od Linii Demarkacyjnej. Tak dotkliwy cios dla 15. największej gospodarki świata z pewnością wywołałby kolejny kryzys globalny, o ile nie spowodował konfliktu zbrojnego na skalę kontynentu.

W przeszłości zarówno Amerykanie, jak i Koreańczycy z południa woleli pójść na ustępstwa wobec komunistycznego reżimu, byle nie nakręcać spirali napięcia. Pod naciskiem Pjongjangu zarówno prezydent Clinton, jak i George W. Bush potrafili odwołać coroczne ćwiczenia wojskowe w Korei Południowej z udziałem armii USA. Z kolei w marcu 2010 Seul powstrzymał się od odpowiedzi na zatopienie południowokoreańskiego okrętu Cheonan, w którym zginęło 46 marynarzy, podobnie jak osiem miesięcy wcześniej na zbombardowanie wysepki Yeonpyeong. Jednak po przeprowadzeniu przez Kima kolejnych prób jądrowych, prezydent Obama doszedł do wniosku, że musi się postawić i wydał polecenie przeprowadzenia w Korei Południowej zakrojonych na szeroką skalę wspólnych manewrów wojskowych. Potrwają do końca kwietnia.

W niedzielę z Japonii do amerykańskiej bazy powietrznej w Osan, 60 km na południe od Seulu, zostały przeniesione niewidoczne dla radarów myśliwce F-22 Raptor. Wcześniej Amerykanie przesunęli do Korei Południowej dwa, również niewidzialne dla radarów, bombowce B-2 Spirit, zdolne do przenoszenia ładunków atomowych. Zaś w poniedziałek prezydent Park Geun-hye ostrzegła, że „jeśli dojdzie do prowokacji przeciwko Korei Południowej, ta odpowie środkami wojskowymi niezależnie od konsekwencji politycznych".

Pozostało 91% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017