Udając się wczoraj do Paryża, kanclerz Angela Merkel liczyła na ocieplenie relacji z Francją nadwyrężonych ostatnio mocno różnicami zdań co do dalszych działań antykryzysowych. Nim wylądowała w Paryżu, w stolicy Francji huczało już od krytyki pod adresem prezydenta Hollande'a. W dodatku głosy krytyki dochodziły z ugrupowania pani kanclerz. – Jest wysoce niepokojące, że kraj będący członkiem UE oraz strefy euro sądzi, iż nie musi trzymać się wcześniejszych uzgodnień – grzmiał Michael Fuchs, wiceszef frakcji CDU/CSU w Bundestagu.
Poszło o wypowiedzi Françoisa Hollande'a, który dzień wcześniej w niebudzący wątpliwości sposób ocenił rekomendacje Komisji Europejskiej pod adresem Francji. Zawierały one postulat pilnej realizacji reform strukturalnych, zwłaszcza gruntownej przebudowy rynku pracy bez obciążeń dla pracodawców. „Bruksela nie może dyktować Francji, co ma robić" – ogłosił prezydent Francji, czym wywołał zamieszanie w Niemczech. – Słowa te można jedynie wytłumaczyć mizernymi wynikami prezydenta w sondażach – twierdzi Norbert Barthle, rzecznik CDU ds. budżetowych.
Konieczne reformy
Niemieccy politycy i eksperci nie od dzisiaj nawołują Paryż do odwagi w przeprowadzeniu poważnych reform. – Nie może być tak, aby wielkość produkcji przemysłowej na jednego mieszkańca była we Francji niższa niż na obszarze byłego NRD – tłumaczy „Rz" Karl Brenke z Niemieckiego Instytutu Gospodarczego (DIW). Dziennik „Le Monde" przypomniał właśnie, że zjazd w dół francuskiej gospodarki trwa już od pół wieku. Hollande nie zaprezentował do tej pory żadnego pomysłu, jak odwrócić ten trend. Nie kryje przy tym rozdrażnienia, gdy docierają do niego głosy z Berlina wskazujące na sukces reform socjaldemokraty Gerharda Schrödera zapoczątkowanych przed dziesięcioma laty.
Oliwy do ognia dolał właśnie Niemiec Günther Oettinger, komisarz unijny ds. energii, krytykując ostro UE i wzywając do przeprowadzenia generalnego remontu całej Unii. Mówiąc o Francji, Oettinger stwierdził, że jest to kraj „kompletnie nieprzygotowany na to, co jest konieczne". Jeszcze gorzej wypadła ocena Włoch, Bułgarii i Rumunii jako państw, którymi „niemal nie da się rządzić". Dostało się i Niemcom, m.in. za wstrzymywanie prac nad wydobyciem gazu łupkowego, co hamuje rozwój gospodarczy.
W Paryżu odnotowano jednak prawie wyłącznie jego krytykę Francji. W takiej atmosferze wczorajsze rozmowy Merkel – Hollande przebiegały dość chłodno. Oba kraje postanowiły jednak przedstawić na zbliżającym się szczycie UE wspólną inicjatywę dotyczącą zwalczania bezrobocia wśród młodzieży.