Biełsat, formalnie kanał zagraniczny TVP Białoruś, dziś rozpoczyna nadawanie. To symboliczna data, 10 grudnia obchodzony jest bowiem międzynarodowy Dzień Praw Człowieka. A Biełsat ma choć częściowo przełamać informacyjny monopol prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Będzie to bowiem pierwsza niezależna telewizja na Białorusi.
Białoruskie państwowe kanały są całkowicie podporządkowane władzom. Ostro atakują wszystkich prawdziwych i domniemanych wrogów prezydenta Łukaszenki. Transmisje rosyjskich programów są ograniczone, a telewizję polską czy litewską można odbierać tylko przy granicy. Tymczasem Biełsat będzie odbierany na całej Białorusi oraz w niektórych regionach państw z nią sąsiadujących za pośrednictwem satelity. – 7 procent gospodarstw domowych na Białorusi ma anteny satelitarne. To właśnie oni będą mogli nas oglądać – mówi szefowa nowej telewizji Agnieszka Romaszewska–Guzy.
Przekonuje, że program nie będzie upolityczniony. Obok informacji będzie także publicystyka. Kilka programów już wyprodukowano w Wilnie, dzięki współpracy z telewizją litewską. Będą też reportaże – około 30 jest już gotowych – oraz rozmaite seriale: od amerykańskiej „Ally McBeal” poczynając, na polskich „Oficerach” kończąc.
– Biełsat musi być telewizją ciekawą, dowcipną i przede wszystkim obiektywną. Powinna pomóc Białorusinom dołączyć do cywilizowanego świata – mówi „Rz” Wiktor Szalkiewicz, białoruski poeta, bard i aktor.
Najpierw Białorusini muszą się dowiedzieć, że Biełsat w ogóle istnieje. Na pewno twórcy kanału nie mogą liczyć na reklamę w oficjalnych mediach. Dlatego zaplanowano m.in. akcje rozdawanie ulotek. – Ale największe nadzieje pokładam w poczcie pantoflowej. Takie mam doświadczenie z czasów PRL – przyznaje Romaszewska.