We wtorek doszło do kolejnego ataku na polskie służby na granicy z Białorusią. O zdarzeniu poinformował rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński.
Czytaj więcej
Presja społeczna wymusiła kontrole na granicy z Niemcami. Ale to uszczelnienie granicy z Litwą mo...
Zaatakowano polskich funkcjonariuszy. „Nie mogłoby do tego dojść bez wiedzy i przyzwolenia służb białoruskich”
Jak Dobrzyński poinformował, że do zdarzenia doszło po godzinie 22.00 niedaleko Czeremchy. „Wczoraj po godzinie 22:00 na polsko-białoruskiej granicy niedaleko Czeremchy, funkcjonariusze Straży Granicznej i żołnierze zostali zaatakowani przez osoby przebywające po drugiej stronie zapory. Na obrońców naszej granicy posypał się grad kamieni, a jeden z atakujących cisnął w ich kierunku koktajlem Mołotowa” – czytamy we wpisie opublikowanym w serwisie X. „Rzucona butelka rozbiła się na drodze, a rozlana ciecz zapłonęła. Na szczęście nikt nie został ranny. W trakcie podjętych działań zatrzymano 10 cudzoziemców (5 obywateli Afganistanu, 5 obywateli Erytrei) – pozostają oni w dyspozycji SG” – dodał.
Dobrzyński podkreślił, że „zdarzenie to jest bulwersujące i niedopuszczalne”. „Jestem przekonany, że nie mogłoby do niego dojść bez wiedzy i przyzwolenia służb białoruskich. Całkowita odpowiedzialność za ten incydent leży po stronie Białorusi, która już od kilku lat prowadzi agresywne działania na tym odcinku granicy” – wskazał.