W sobotę mija 35 lat od śmierci Francisca Franco, lidera antyrepublikańskiego przewrotu w 1936 roku i przywódcy Hiszpanii od zakończenia wojny domowej w 1939 roku aż do jego śmierci 20 listopada 1975 roku w wieku 82 lat. Z okazji rocznicy antyfrankistowskie stowarzyszenia organizują wielką demonstrację w Dolinie Poległych (50 km od Madrytu), miejscu upamiętniającym ofiary wojny domowej.
Znajdujące się tam mauzoleum jest solą w oku hiszpańskiej lewicy, bo kazał je zbudować Franco. Kompleks składa się z bazyliki wykutej w skale i ogromnego kamiennego krzyża stojącego na szczycie wzgórza. Ma on ponad 150 metrów wysokości, waży 201 tysięcy ton i jest widoczny z odległości prawie 50 kilometrów. W bazylice mającej formę podziemnej krypty, długiej na 262 metry i wysokiej na sześć pięter, spoczywa 40 tys. urn z prochami żołnierzy frankistowskich i republikańskich. Jest tu także pochowany Franco.
Organizatorzy antyfrankistowskiego zgromadzenia żądają wysadzenia w powietrze krzyża. „Nie możnasię godzić na to, by nadal wznosił się w niebo ten symbol śmierci i zemsty” – napisała w komunikacie Państwowa Federacja Forów Pamięci.
Jak podaje dziennik „ABC”, kontrolowane wysadzenie krzyża to niejedyne ich żądanie. Federacja domaga się desakralizacji bazyliki w Dolinie Poległych, przeniesienia w inne miejsce benedyktynów, którzy się nią opiekują, oraz ekshumacji i oddania rodzinom szczątków pochowanego tam Franco i José Antonia Primo de Rivery (twórca nacjonalistyczno-syndykalistycznej partii Falanga).
Kompleks – już bez krzyża, benedyktynów i charakteru sakralnego – miałby zostać zamieniony w miejsce pamięci „ofiar faszyzmu i więźniów politycznych, którzy go zbudowali jako robotnicy przymusowi”. Federacja żąda też wszczęcia śledztwa, by ustalić, które ze znanych hiszpańskich rodów wzbogaciły się na budowie mauzoleum, korzystając z darmowej pracy więźniów. Ich nazwiska zostałyby ujawnione i musiałyby wypłacić odszkodowania bliskim robotników. Dolina Poległych miałaby zostać też usunięta z przewodników jako atrakcja turystyczna.