Korespondencja z Brukseli
Unijny budżet na lata 2014-2020 musi uzyskać zgodę Parlamentu Europejskiego. Pierwsze podejście już dziś. Wiadomo, że PE uzna porozumienie na szczycie Unii 8 lutego za „nie do zaakceptowania".
Polscy eurodeputowani z PO próbują do ostatniej chwili złagodzić język parlamentarnej rezolucji w tej sprawie. Tak, aby do kompromisu jednak w najbliższych miesiącach doszło. – Złożyłam poprawkę o wykreślenie z rezolucji słowa „odrzucamy" i jest duża szansa na poparcie polskiego postulatu w grupie Europejskiej Partii Ludowej. Ale w głosowaniu plenarnym mogą być problemy. Bo znaczna część w PE chce ostrego i dramatycznego tonu – mówi „Rz" Sidonia Jędrzejewska, eurodeputowana PO, członkini komisji budżetowej w parlamencie.
Ten od początku negatywnie wypowiadał się na temat budżetu uzgodnionego w gronie przywódców na szczycie w Brukseli, który daje Polsce 72,8 mld euro na politykę spójności. Stopniowo jednak od języka oskarżeń o zdradę europejskiego interesu deputowani przeszli do konkretów i szykują się do rozmów z prezydencją irlandzką, która reprezentuje unijne rządy.
Korzystne dla Polski jest to, że w projekcie rezolucji nie ma mowy o zmianie kwot na poszczególne cele, czy dla poszczególnych krajów. Polskie miliardy na politykę spójności oraz na rolnictwo (28,5 mld euro) są więc niezagrożone. Pod warunkiem, że do kompromisu dojdzie.