„Powinniśmy z większą ufnością mówić o chrześcijańskim statusie naszego kraju i zwiększać rolę organizacji religijnych" – napisał tuż przed świętami premier David Cameron w anglikańskim piśmie „The Church Times". Chwalił rolę Kościoła anglikańskiego i zwracał uwagę, że Wielka Brytania jest krajem chrześcijańskim, mimo iż „ żyjemy w erze sekularyzacji".  Takie wyznania konserwatywnego premiera nie spodobały się ?55 wybitnym naukowcom i intelektualistom, którzy zarzucają mu podsycanie podziałów religijnych w kraju. W liście opublikowanym wczoraj na łamach „Daily Telegraph" udowadniają oni, że większość obywateli nie chce, aby wiara była przedmiotem zainteresowania „wybranego przez nich rządu".

Jak wynika ze statystyk, ?59 proc. Brytyjczyków deklaruje, że są chrześcijanami. Z tego za praktykujących uważa się 29 proc.  W 2012 roku jedynie 800 tys. osób brało udział w niedzielnych nabożeństwach. Liczba chrześcijan dramatycznie spada. Tak np. w Anglii i Walii w 2001 roku za chrześcijan uważało się niemal trzy czwarte ludności. Ich liczba zmalała w następnej dekadzie o 4,1 mln osób, czyli o 10 proc., mimo że w tym  czasie do kraju przybyło 1,1 mln imigrantów będących chrześcijanami. Jedna czwarta chrześcijan ma przy tym ponad 65 lat. „Byłoby zdecydowanie lepiej dla kraju, gdyby jego premier nie podkreślał, że ma on charakter  chrześcijański" – piszą przeciwnicy Camerona w swym liście.