Reklama

Dariusz Lasocki: Chodzi o bezpieczeństwo głosu. Polemika z Wojciechem Hermelińskim

Zawetowana przez prezydenta ustawa, która rozszerza prawo do głosowania korespondencyjnego, nie jest – wbrew tezie sędziego Hermelińskiego – technicznym „ułatwieniem”, lecz głęboką zmianą architektury procesu wyborczego, wprowadzoną bez konsensusu politycznego i oceny ryzyk.

Publikacja: 14.12.2025 17:01

Dariusz Lasocki: Chodzi o bezpieczeństwo głosu. Polemika z Wojciechem Hermelińskim

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Nowelizacja kodeksu wyborczego z 17 września 2025 r. wprowadzić miała powszechne głosowanie korespondencyjne we wszystkich wyborach ogólnokrajowych, przy jednoczesnym utrzymaniu jego niedostępności w wyborach samorządowych – z wyjątkiem osób niepełnosprawnych, seniorów, osób na kwarantannie. Oznaczać miało to nie tylko zmianę techniki głosowania, ale nade wszystko jakościowe przestawienie ciężaru z tradycyjnego głosowania w lokalu wyborczym (przy nadzorze obwodowej komisji wyborczej, obserwatorów i mężów zaufania) na głosowanie w przestrzeni prywatnej, w której państwo nie może w praktyce zapewnić ani tajności, ani swobody głosowania.

Czytaj więcej

Karol Nawrocki podpisał jedenaście ustaw, zawetował dwie. Czego dotyczą?

Sędzia Wojciech Hermeliński w opinii zamieszczonej 10 grudnia 2025 r. na łamach „Rzeczpospolitej” pt. „Dlaczego Karolowi Nawrockiemu nie spodobała się zmiana kodeksu wyborczego?” słusznie przypomina, że głosowanie korespondencyjne funkcjonowało już w polskim prawie, jednak pomija dwie kluczowe okoliczności. Mianowicie, dotychczasowy model dotyczył relatywnie wąskich grup wyborców albo był stosowany w warunkach nieporównywalnych skalą do projektowanego dziś rozwiązania. Ten model był w praktyce wykorzystywany w ograniczonym zakresie, co samo w sobie redukowało istotne ryzyka systemowe, w szczególności w zakresie bezpieczeństwa procesu wyborczego. Nowelizacja kodeksu wyborczego rozszerzająca prawo do głosowania korespondencyjnego nie jest – wbrew tezie sędziego Hermelińskiego i byłego przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej – neutralnym technicznym „ułatwieniem”, lecz głęboką zmianą architektury procesu wyborczego, wprowadzoną bez konsensusu politycznego, bez pogłębionej analizy ryzyk i bez realnego przygotowania instytucjonalnego. Zawetowanie tych zmian przez prezydenta Karola Nawrockiego należy więc oceniać nie jako irracjonalny lęk przed „hipotetycznymi zagrożeniami”, ale jako reakcję na realne słabości przyjętego modelu, szczególnie w obszarze bezpieczeństwa głosowania za granicą i tajności głosu poza lokalem wyborczym.

Nowelizacja kodeksu wyborczego. Brak konsensusu i procedur

Sędzia Hermeliński w istocie bezkrytycznie przedstawia nowelę jako naturalny krok na drodze do pełnej realizacji zasady powszechności i równości prawa wyborczego.

Ale już sam tryb uchwalenia tej ustawy, tj. projektu poselskiego (a więc nie rządowego), bez pogłębionych konsultacji i bez realnej debaty z udziałem administracji wyborczej (Państwowej Komisji Wyborczej, Krajowego Biura Wyborczego i komisarzy), operatora wyznaczonego i MSZ – powinien budzić poważne zastrzeżenia w kontekście art. 2 Konstytucji (zasada zaufania obywateli do państwa i prawa) oraz standardów Komisji Weneckiej dotyczących stabilności prawa wyborczego. Co więcej, umyka w tej sprawie fakt, że pakiety w kraju musiałby dystrybuować wójt, burmistrz czy prezydent. A więc znowu dociążamy samorząd, nie dając mu możliwości prac nad projektem czy wydania chociażby opinii.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Wojciech Hermeliński: Dlaczego Karolowi Nawrockiemu nie spodobała się zmiana kodeksu wyborczego?

Nowela jest niestety nieudaną próbą zorganizowania potencjalnie masowego głosowania korespondencyjnego (w kraju i za granicą) w warunkach, w których nie istnieją ani przetestowane procedury, ani sprawdzona infrastruktura, ani choćby pilotaż na większą skalę. Powtarzam, rola PKW i KBW w procesie prac nad tymi zmianami była minimalna, o ile w ogóle zaistniała. Nie mówię już o konsultacji ze środowiskami opiniotwórczymi, w tym organizacjami pozarządowymi zabierającymi głos po wyborach prezydenckich 2025 r., których wynik był przez rząd i większość sejmową kwestionowany. Niestety dołożyli się do tego również liczni członkowie PKW.

Gdzie tajność głosowania?

Krytykujący weto prezydenckie sędzia Hermeliński powołuje się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 20 lipca 2011 r. (K 9/11), w którym uznano, że korespondencyjna forma głosowania jest zgodna z Konstytucją i przyjęto, iż wyborca, decydując się na głosowanie poza lokalem, „świadomie rezygnuje” z gwarancji tajności zapewnianych przez państwo.

Z tego wyroku nie wynika jednak, że ustawodawca ma dowolność w rozszerzaniu wyjątku kosztem zasady – przeciwnie, Trybunał wyraźnie osadza tę formę w kategorii szczególnego środka służącego realizacji powszechności, a nie podstawowego sposobu głosowania. Rozszerzając głosowanie korespondencyjne na wszystkich wyborców, ustawodawca faktycznie normalizuje sytuację, w której tajność aktu wyborczego staje się w ogromnej części czysto deklaratywna, zwłaszcza w przypadku osób starszych, niesamodzielnych, uzależnionych od pomocy osób trzecich.

Nie chcemy ciągłych sporów nad urną

Były sędzia Trybunału Konstytucyjnego twierdzi, że brak jest danych o nadużyciach przy głosowaniu korespondencyjnym, a samo powoływanie się na hipotetyczne zagrożenia nie może uzasadniać weta. Taka argumentacja abstrahuje jednak od specyfiki procesu wyborczego, w którym kluczowe znaczenie ma nie tylko faktyczna uczciwość procedury, lecz również możliwość przekonującego wyjaśnienia jej przebiegu wszystkim uczestnikom – szczególnie tym przegrywającym.

Jakiekolwiek nieprawidłowości przy wyborach korespondencyjnych (możliwych dla wszystkich wyborców) stworzą problemy, wątpliwości i kłopoty, o których nam się nie śniło

Reklama
Reklama

Lekcja, jaką zafundowały Polakom elity polityczne po wyborach prezydenckich 2025 r., daje asumpt do stwierdzenia, że jakiekolwiek nieprawidłowości przy wyborach korespondencyjnych (możliwych dla wszystkich wyborców) stworzą problemy, wątpliwości i kłopoty, o których nam się nie śniło.

Niestety mechanizmy przyjęte w noweli – zwłaszcza brak rejestrowanego doręczenia pakietów za granicę oraz uzależnienie ich obiegu od operatorów pocztowych państw trzecich – tworzą idealne pole do formułowania zarzutów, których w praktyce nie da się ani zweryfikować, ani w rozsądnym czasie rozstrzygnąć przed sądami. W sytuacji, w której różnica mandatów może opierać się na dziesiątkach tysięcy głosów oddanych za granicą, masowe twierdzenia o niedoręczeniu pakietów, ich zagubieniu czy opóźnieniu staną się nie tylko politycznie atrakcyjne, ale i procesowo „racjonalne”, bo niemal niemożliwe do jednoznacznego obalenia.

Czytaj więcej

Wojciech Hermeliński: Kto ostatni w kolejce do głosowania?

Co więcej, w czasach radykalnej zmiany paradygmatu i architektury bezpieczeństwa, międzynarodowej niepewności politycznej kolejna systemowa zmiana procedur wyborczych bardziej odstraszy niż przyciągnie wyborców. Co może się stać, gdy w trakcie procesu wyborczego „w obrocie” pojawi się 100 czy 200 tysięcy nieautentycznych pakietów wyborczych, których autentyczność trudno będzie zweryfikować? Delegitymizacji podlegać będzie nie tylko wybrany Sejm, Senat czy prezydent, ale także stały najwyższy organ wyborczy (PKW). Utoniemy w sporach, analizach i „inni szatani będą tu czynni”.

Czy przesyłka dojdzie do islandzkiego Husavik?

Kto z nas nie marzy o podróży autem 4x4 po Islandii? Kraj ten zamieszkuje około 25 tys. naszych rodaków. Mają oni prawa wyborcze i z nich korzystają. Zgodnie z danymi PKW z wyborów z ostatnich wyborów prezydenckich w sześciu obwodowych komisjach wyborczych głos oddało 5165 wyborców (I tura) i 5 677 (II tura), zaś liczba kart do głosowania otrzymanych przez obwodowe komisje wyborcze, ustalona po ich przeliczeniu przed rozpoczęciem głosowania z uwzględnieniem ewentualnych kart otrzymanych z rezerwy wyniosła kolejno 7801 (I tura) i 8701 (II tura). Niestety, w oddalonym od Warszawy o 3312 km małym, urokliwym, o surowym klimacie Husavik nie ma komisji wyborczej. Najbliższa znajduje się 75 km dalej w Akureyri. Ktoś może powiedzieć – i to jest ten argument, aby przyjąć powszechne głosowanie korespondencyjne. Dać ludziom szansę, dać ludziom mechanizm, procedurę i bezpieczeństwo głosu.

Sęk w tym (jak w skeczu Kabaretu Dudek), że racjonalny przecież ustawodawca nie pokazał tego mechanizmu. I założę się o dobrze przyrządzony stek z renifera, że ustawodawca nie ma nawet bladego pojęcia, jak nazywa się odpowiednik Poczty Polskiej na dalekiej Islandii. Nie wie, jak działa i czy podejmie się w terminie i z zachowaniem zasad tajności wspomóc polski system wyborczy.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory

Najbardziej newralgicznym elementem noweli jest przyjęcie założenia, że pakiety wyborcze za granicę mogą być wysyłane pocztą nierejestrowaną, z możliwością alternatywnych sposobów przekazania pakietu w razie braku „rękojmi należytego wykonania usługi” przez lokalnego operatora. Na to również zwraca uwagę w uzasadnieniu do swojego weta prezydent Karol Nawrocki. W praktyce oznacza to, że w kluczowej fazie procesu wyborczego państwo polskie świadomie oddaje część kontroli nad obiegiem kart wyborczych podmiotom zagranicznym, na które nie ma realnego wpływu, a jednocześnie nie wprowadza twardych gwarancji dowodowych (rejestracja doręczeń, potwierdzenia odbioru) pozwalających później rozstrzygać spory.

Międzynarodowe standardy

Były przewodniczący PKW powołuje się na praktykę innych państw europejskich oraz na Kodeks dobrej praktyki w sprawach wyborczych Komisji Weneckiej, który dopuszcza głosowanie pocztą tam, gdzie poczta jest bezpieczna i wiarygodna, pod warunkiem zachowania możliwości głosowania w lokalu. Nie dodaje jednak, że ta sama Komisja podkreśla, że należy też wprowadzić mechanizmy, dzięki którym możliwe będzie uniknięcie oszustw wyborczych oraz innych nadużyć. To zaś w czasach niepewności, fake newsów, aktów sabotażu (które już mają miejsce w Polsce) aspekt krytyczny.

Dodatkowo pomija istotny fakt, że powszechne (dla wszystkich) głosowanie korespondencyjne wciąż pozostaje w Europie rozwiązaniem rzadkim. Sam przyznaje – podając przykłady Włoch, Holandii, Wielkiej Brytanii czy Niemiec – że powszechność wyborów korespondencyjnych, w rozumieniu dostępności na życzenie dla każdego jest rzadka. Procedura mogłaby być dla wyborców dostępna, ale to proces długotrwały, oparty na szerokiej kampanii informacyjnej, a nade wszystko w przetestowanym środowisku. Nowela zaś jest jednorazową zmianą o potencjalnie masowym zasięgu, uchwaloną w trybie poselskiej inicjatywy z krótkim vacatio legis.

Czytaj więcej

Rewolucja w protestach wyborczych? SN określi dopuszczalne zarzuty i dowody
Reklama
Reklama

Równość formalna a równość faktyczna

Autor opinii utożsamia rozszerzenie głosowania korespondencyjnego z realizacją zasady równości z art. 32 Konstytucji. Tymczasem równość w prawie wyborczym nie oznacza konieczności identyczności wszystkich form głosowania. Podstawową i dostępną dla każdego formą głosowania jest głosowanie w lokalu wyborczym. Inne formy mogą być pomocnicze, ale nie równoprawne. Stąd tylko krok do absurdalnego dzisiaj pomysłu e-wyborów. Heroldowie tego pomysłu nie dostrzegają, że wojna XXI wieku odbywa się także w cyberprzestrzeni, a nasz głos i manipulowanie nim nie mają ceny.

Mit frekwencji

Wreszcie, kluczowym argumentem Hermelińskiego jest przekonanie, że powszechne głosowanie korespondencyjne „niewątpliwie” doprowadzi do wzrostu frekwencji, w tym wśród wyborców za granicą. Empiryczne doświadczenia państw, które od lat stosują tę formę głosowania, pokazują jednak, że wpływ na frekwencję jest z reguły ograniczony i rozłożony w czasie – przy pierwszych elekcjach udział tej formy bywa wręcz marginalny, a dopiero długofalowe działania informacyjne i budowa zaufania powodują stopniowy wzrost jej wykorzystania. Ryzyko wprowadzenia w Polsce powszechnego głosowania korespondencyjnego w ciągu kilku miesięcy, bez szerokiej kampanii edukacyjnej i bez realnego sprawdzenia wydolności systemu, polega na tym, że polityczne i prawne koszty – w postaci sporów, zarzutów o „kupowanie głosów”, kwestionowania doręczeń i zarządzania kryzysowego w komisjach zalewanych korespondencją – mogą wielokrotnie przewyższyć ewentualny, i tak niepewny, wzrost frekwencji.

Argumentacja sędziego Wojciecha Hermelińskiego, że weto prezydenta oparte jest wyłącznie na „hipotetycznych” obawach, nie znajduje oparcia ani w treści samej noweli, ani we współczesnym kontekście bezpieczeństwa wyborów.

Argumentacja sędziego Wojciecha Hermelińskiego, że weto prezydenta oparte jest wyłącznie na „hipotetycznych” obawach, nie znajduje oparcia ani w treści samej noweli, ani we współczesnym kontekście bezpieczeństwa wyborów

Owszem, prawo wyborcze winno podlegać refleksji i reformie, ale odpowiedzialne zmiany w tym zakresie muszą łączyć troskę o dostępność z troską o integralność procesu – a więc wymagać szerokiego konsensusu, pilotażu, solidnych zabezpieczeń technicznych oraz czasu na budowę społecznego zaufania, zamiast szybkiego wprowadzania na masową skalę rozwiązania, które z natury rzeczy ogranicza możliwość nadzoru nad tym, kto, gdzie i w jakich warunkach oddaje swój głos.

Reklama
Reklama

Dariusz Lasocki, radca prawny, były samorządowiec, w latach 2020-2024 członek Państwowej Komisji Wyborczej

Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Adwokat diabła
Rzecz o prawie
Piotr Paduszyński: Ziobro i jego „przywłaszczenie”
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Patronka
Rzecz o prawie
Stanisław Wiśniewski: Rozszczepienie wymiaru sprawiedliwości
Rzecz o prawie
Wojciech Hermeliński: Dlaczego Karolowi Nawrockiemu nie spodobała się zmiana kodeksu wyborczego?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama