O tym, że na wycinkę przeprowadzoną przez władze miasta można nie mieć wpływu, przekonała się grupa sąsiadów, mieszkająca w pobliżu karczowanego terenu.
Rok temu
Wojewódzki Konserwator Zabytków udzielił prezydentowi miasta pozwolenie na usunięcie z terenu pod budowę budynku dla miasta dwóch drzew: lipy drobnolistnej o obwodzie pnia 140 cm oraz kasztanowca zwyczajnego o obwodzie pnia 163 cm. Nie spodobało się to sąsiadom, którzy chcąc zastopować inwestycję miejską złożyli odwołanie od decyzji konserwatora do ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ten jednak stwierdził niedopuszczalność środka zaskarżenia.
Minister wyjaśnił, że postępowanie w sprawie pozwolenia na wycięcie zostało wszczęte na wniosek prezydenta miasta, a same drzewa rosną na działkach należących do miasta. Dodał, że osoby, które nie są właścicielami działek, na których rosną kasztanowiec i lipa nie mają w sprawie interesu prawnego i nie mogły być uznane za stronę postępowania, w przedmiocie zgody na usunięcie tych drzew.
Urzędnik zwrócił również uwagę, że mieszkańcy nie brali nawet udziału w postępowaniu zakończonym wydaniem decyzji przez wojewódzkiego konserwatora zabytków, co jest głównym warunkiem dopuszczenia ich do głosu.