W Delhi podczas mistrzostw świata kobiet w boksie Rosjanka Anastazja Demurczian wypunktowała wicemistrzynię świata sprzed siedmiu lat, Australijkę Kaye Scott. Werdykt był taki, jak we wszystkich poprzednich walkach: pokonała rywalkę jednogłośnie. Sędzia uniosła jej dłoń, realizator pokazał flagę na ramieniu. To była pierwsza po ubiegłorocznej napaści na Ukrainę impreza rangi mistrzowskiej, w której Rosjanie i Białorusini wystąpili na galowo.
Nie musieli się kryć z barwami narodowymi. Mogli dumnie nazywać się „reprezentantami Rosji”, a nie „drużyną komitetu olimpijskiego”. Zagwarantował im to rodak, szef Międzynarodowej Federacji Bokserskiej (IBA) Umar Kremlow.
Czytaj więcej
Międzynarodowa Federacja Bokserska (IBA) kusi nagrodami i tworzy alternatywną rzeczywistość, ale naiwnych jest coraz mniej. Jej szef Umar Kremlow szkodzi swojej dyscyplinie.
Były więc rosyjskie barwy oraz flaga, początkowo zabrakło hymnu. Demurczian usłyszała koncert Piotra Czajkowskiego. Grano go podczas zimowych igrzysk w Pekinie i pomyłka mogła być niezamierzona, nagranie podobno przekazał organizatorom jeden z trenerów. Dopiero kiedy większość kibiców opuściła już trybuny, pięściarkę zaproszono na podium ponownie, by usłyszała hymn.
Poważny bojkot
Rosjanki wystąpiły w Delhi, bo Kremlow uznał, że jego organizacja musi chronić sportowców. – Prawo uczestnictwa w imprezach nie powinno być przywilejem przyznawanym zależnie od okoliczności – wyjaśniał Reutersowi.