Pomysły na poprawę bezpieczeństwa, które ogłosił niedawno premier Mateusz Morawiecki, to dobry kierunek, jednak muszą zostać uzupełnione przez znacznie wyższe mandaty za wykroczenia na drodze i bardziej restrykcyjne podejście do punktów karnych – uważają eksperci, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita".
Wśród rewolucyjnych rozwiązań w prawie drogowym, które zapowiedział premier, najważniejsze to pierwszeństwo dla pieszych przed wejściem na pasy oraz ograniczenie prędkości w terenie zabudowanym do 50 km/h przez całą dobę. Ponadto: możliwość odbierania prawa jazdy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h już nie tylko w terenie zabudowanym – jak obecnie – ale także poza nim.
Przeczytaj też: Konfederacja przeciw zmianom w przepisach ruchu. „Na cmentarzach przybędzie nagrobków z inskrypcją: miał pierwszeństwo”
Eksperci uznają te propozycje za dobre. Wskazują jednak, że najmniej skuteczne może okazać się rozszerzenie możliwości odbierania praw jazdy za przekroczenie prędkości, bo – jak dowodzi praktyka – ta restrykcja, stosowana dziś w miastach, już na kierowców nie działa. Dowód: w tym roku za jazdę o 50 km/h za szybko w terenie zabudowanym zabrano już 47,3 tys. praw jazdy, gdy w tym samym okresie ubiegłego roku było to 28 tys. – To wzrost kolosalny, blisko 70-procentowy – przyznaje Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego KGP. – Groźba odbierania praw jazdy za prędkość działała tylko na początku – ocenia.
– Aby kara była skuteczna, musi być natychmiastowa, dotkliwa i powiązana z przewinieniem. Jednak każde działanie w zakresie zachowań uczestników ruchu drogowego z czasem powszednieje i oddziałuje na wyobraźnię w mniejszym stopniu, dlatego tak ważne jest podejmowanie tych działań systemowo, powtarzalnie i konsekwentnie, a nie tylko doraźnie – mówi z kolei prof. Marcin Ślęzak, dyr. Instytutu Transportu Samochodowego.