Alicja Tobiasz, wiceprezes stowarzyszenia Silne Kobiety Bogatyni, i jej koleżanki ze stowarzyszenia wstrzymały oddech, gdy Grażyna Kulczyk, zawiesiwszy na chwilę głos, ogłosiła: – To będzie milion złotych.
Działo się to w połowie stycznia. Kulczyk – jedna z najbogatszych osób w Polsce – przekazała im wtedy swoją darowiznę.
Sklep meblowy Tobiasz i jej córki przy ul. Kościuszki w Bogatyni pracował już pełną parą, tak jak obuwniczy szefowej stowarzyszenia Joanny Zalewskiej czy market spożywczy Jolanty Sadowskiej, Haliny Włodarczyk i Elizy Gizy. Te ostatnie przez dwa miesiące odbudowywały swój biznes. Za to Tobiasz po powodzi pozbierała się błyskawicznie. Jeszcze na początku sierpnia bezsilnie patrzyła, jak woda zatapia 1000 mkw. jej salonu meblowego, a dwa tygodnie później sprzedawała już powodzianom łóżka i wersalki.
– Za szybko się odbudowałam, za wysoko ubezpieczyłam – uśmiecha się gorzko. Jej ośmiu pracowników w dwa tygodnie uwinęło się z usuwaniem skutków powodzi, nie otrzymała więc z urzędu pracy refundacji ich wynagrodzeń. Ubezpieczyła interes zbyt wysoko, ominęło ją więc 50-tysięczne dofinansowanie z Karkonoskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. – W naszym stowarzyszeniu na pewno nikogo nie potraktujemy w podobnie sztywny, urzędniczy sposób – zapewnia Tobiasz.
Kto wymyślił Silne Kobiety Bogatyni? Członkinie stowarzyszenia wskazują na Ilonę Antoniszyn, wicewojewodę dolnośląską. – W czasie powodzi przyjeżdżała wielokrotnie, pomagała w najbardziej podstawowych problemach, aż na którymś spotkaniu zasugerowała, że warto założyć stowarzyszenie – opowiada Alicja Tobiasz.