Mijają dwa lata od historycznych wyborów 15 października, które odsunęły Prawo i Sprawiedliwość od władzy, a Donaldowi Tuskowi umożliwiły powrót do krajowej polityki i zbudowanie szerokiej koalicji rządzącej. W „Politycznych Michałkach” Michał Szułdrzyński i Michał Płociński podejmują próbę rozliczenia tego czasu – nie tyle z pozycji krytyków, co uważnych obserwatorów procesów politycznych i społecznych.
Bez Donalda Tuska nie byłoby 15 października 2023 r.
Już na samym początku Szułdrzyński zauważa: – Zamiast podziękować premierowi za trud, wszyscy mają do niego pretensje. Lewacy, prawica – to wiadomo, ale nawet środowiska liberalne. I dodaje z przekąsem: – Polacy to strasznie niewdzięczna nacja.
To zdanie, choć prowokacyjne, trafia w istotę problemu: Donald Tusk, który „w kampanii wyborczej osiągnął swój największy sukces w III RP”, jak zauważa Michał Płociński, dziś staje się celem krytyki nawet ze strony tych, którzy wcześniej go wspierali.
Czytaj więcej
Ten wielki spór polityczny, od Waszyngtonu, po to co dzieje się na wschód od Polski, po wojnę ukr...
W opinii Płocińskiego, Tusk to wciąż „najmocniejsza postać w polskiej polityce, lider, który scala rząd”. Ale co, jeśli zabraknie tej siły? – Czy wymiana Tuska na Sikorskiego coś zmieni? Może zadziałałoby to tylko dlatego, że Tusk i tak dalej by wszystkim kierował zza kulis – zastanawia się wicenaczelny „Rzeczpospolitej”. I to właśnie ten paradoks siły i jej ograniczeń jest clue problemu: – Tusk jest potrzebny, ale jednocześnie jego dominacja zaczyna ciążyć koalicji – uważa Płociński.