Historię Agnieszki K. i jej konkubenta Marka Ł. „Rz” opisała na początku stycznia pierwsza. Kobieta z nowo narodzonym chłopcem przebywała wtedy na oddziale noworodkowym Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu. Sąd zdecydował, że malucha trzeba odebrać i umieścić w domu dziecka. Powód – rodzice nie mają stałej pracy, nie są ubezpieczeni, mieszkają w domu bez podłóg, bieżącej wody, toalety, izolują się od społeczeństwa. – Oni żyją trochę jak sekta – powtarzają pracownicy socjalni. To wszystko może stanowić dla dziecka zagrożenie.
Wcześniej sąd odebrał parze pięcioro małych dzieci, szóste zmarło. Według kuratora wszystkie były dramatycznie zaniedbane. Rodzice nie chcieli oddać kolejnego malucha. Cztery dni przed planowanym wypisem Agnieszka K. zabrała dziecko i uciekła ze szpitala. Z konkubentem zamknęła się w domu. W poniedziałek nie wpuścili pracowników socjalnych.
[wyimek]Państwo nie powinno działać tak brutalnie(dr Tomasz Sioda ordynator ze Szpitala Wojewódzkim w Poznaniu)[/wyimek]
– Nie mamy z nimi żadnego kontaktu – przyznaje Lidia Leońska, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Poznaniu. – Chcieliśmy ratować tych ludzi. Na pewien czas wziąć matkę i dziecko do ośrodka interwencji kryzysowej, wyremontować mieszkanie. Jakoś wszystko by się ułożyło. Oni jednak na to nie pozwalają. Można dyskutować o wolności jednostki. Ale przecież żyjemy w społeczeństwie i musimy przestrzegać pewnych reguł – mówi.
Sąd nie zamierza ustąpić. – W tej sprawie zapadło prawomocne postanowienie. Dziecko musi być odebrane i do czasu ostatecznych rozstrzygnięć umieszczone w ośrodku opiekuńczym. Kierujemy się wyłącznie jego dobrem – podkreśla Joanna Ciesielska-Borowiec z Sądu Okręgowego w Poznaniu. Prawdopodobnie kurator wkroczy do domu w asyście policji. Kiedy? Dokładnie nie wiadomo.