Ekspertów szokuje liczba kierujących na polskich drogach, którzy nie boją się policyjnych kontroli i prowadzą pojazdy, chociaż nie zrobili prawa jazdy. Albo stracili je za jazdę po alkoholu czy przekroczenie dozwolonego limitu punktów karnych. Takich ryzykantów, którzy nie posiadali uprawnień, policyjna drogówka przyłapała w ubiegłym roku ponad 31 tysięcy.
Dr Ewę Tokarczyk, psychologa transportu z Instytutu Transportu Samochodowego, zjawisko bardzo niepokoi. – Przyczyną takiego stanu rzeczy jest głównie brak wyobraźni kierowców. Prowadząc pojazd bez wymaganych dokumentów, wielu z nich liczy na łut szczęścia i na to, że policyjne kontrole ich ominą – ocenia.
Kim są? To m.in. prowadzący własne biznesy, którym samochód potrzebny jest do pracy. – Od lat prowadzę własną działalność i muszę jeździć, by kupować towar, szukać kontrahentów. A w zeszłym roku złapała mnie drogówka, jak wracałem z przyjęcia i lekko przekroczyłem dozwoloną normę. Prawo jazdy odzyskam za ponad rok. Co mam zrobić? – przekonuje „Rz" przedsiębiorca z Łodzi.
Przeważającą większość (ponad 26 tys.) przyłapanych w zeszłym roku stanowiły osoby które, w ogóle nie miały prawa jazdy.
W Rybniku drogówka zatrzymała 50-latka, który nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa. Okazało się, że do jesieni 2013 r. nie powinien nawet myśleć o prowadzeniu, bo zakazał mu tego sąd. Gdyby nie niezapięte pasy, zapewne nie zwróciłby niczyjej uwagi.