Firma Biochem od 1989 r. zajmuje się produkcją pasty i plastrów borowinowych, sprzedawanych głównie do uzdrowisk. Przez blisko ćwierć wieku spełniała wszystkie stawiane jej przez Ministerstwo Zdrowia wymagania.
- W 1989 r. otrzymaliśmy certyfikat rejestracyjny. Następnie co pięć lat dokonywaliśmy rerejestracji. Posiadamy zezwolenie na wytwarzanie produktu leczniczego i pozwolenie na dopuszczenie do obrotu, podlegamy nadzorowi GIF – mówi „Rz” Barbara Michalik, która po śmierci męża zarządza firmą.
Przychodzi październik 2012 r. Prezes NFZ wydaje niewinne, wydawać by się mogło, zarządzenie (nr 69/2012/DSM). Wskazuje, że refundacji podlegać będą jedynie te produkty, które wytwarzane są z borowiny pobieranej na terenie uzdrowisk. Pech Biochemu – surowiec pobiera z Czarnego Dunajca, który gminą uzdrowiskową nie jest (ubiega się o ten status).
Paradoks tej sytuacji – wynika ze śledztwa przeprowadzonego przez „Rz” i lekturę dokumentów dotyczącej tej sprawy – polega na tym, że właściwości lecznicze borowiny z Dunajca zostały zweryfikowane w procesie rejestracji produktu leczniczego. Potwierdzają to też liczne certyfikaty i badania.
Co więcej, produkty Biochemu, spełniając wymogi obowiązujące dla produktu leczniczego, poddane są znacznie ostrzejszym rygorom niż borowina pochodząca z uzdrowiska
Redukcja etatów
Jaki jest efekt zarządzenia prezesa NFZ? – Uzdrowiska, zwłaszcza te z południa Polski, muszą rezygnować z zakupu naszych produktów na rzecz borowiny przywożonej z drugiego końca Polski, co znacznie podnosi koszty zabiegów. W październiku zatrudniałam 30 osób, teraz jest ich o połowę mniej i nie wiem, ile zostanie – mówi nam Barbara Michalik. Spadek jej obrotów dotyka też przedsiębiorstw powiązanych, np. produkujących opakowania, czy firm kurierskich.