- Rewolucja śmieciowa wyjdzie nam na dobre. Według stawek ustalonych przez gminę od 1 lipca będziemy płacić mniej za segregowane śmieci niż dotychczas – słyszymy od mieszkańców podwarszawskich Łomianek.
Podobnie jest w Falentach pod Raszynem. Do tej pory mieszkańcy domów jednorodzinnych płacili tu 34 zł za pojemnik opróżniany dwa razy w miesiącu. Teraz stawka ustalona przez radnych to niecałe 14 zł od osoby. Oznacza to, że dwuosobowe gospodarstwo zapłaci 28 zł miesięcznie.
A więc można taniej? Włodarze małych miejscowości nie są na razie tak optymistycznie nastawieni jak ich mieszkańcy. Bo jeszcze nie ogłosili przetargów, które zweryfikują stawki ustalone przez rajców według zasady: „nie chcemy umierać za śmieci w przyszłorocznych wyborach". – Trochę się boimy tego rozstrzygnięcia. Bo przecież może się okazać, że będzie drożej, a wówczas trzeba będzie korygować kwoty w deklaracjach odbieranych od mieszkańców. Ale mamy nadzieję, że konkurencja na rynku pozwoli zachować po przetargach tak niskie opłaty – tłumaczą urzędnicy Łomianek.
Ta gmina ma jedne z najniższych stawek w aglomeracji warszawskiej. 7 zł od osoby jest też w Wołominie (15 zł za brak segregacji) i Zielonce – 7,1 zł (i 14,1 zł). Do tego poziomu dobijają też Czosnów i Serock. Ale już im dalej od stolicy, tym taniej w małych gminach. Łaskarzew koło Garwolina ustalił opłaty na 4 zł, Garwolin – 5 zł. Na Dolnym Śląsku najtaniej jest w Bogatyni (7,5 zł za segregowane) i Jemielnie (6 zł). Wsie koło Bydgoszczy – Dobrcz i Osielsko ustaliły stawki na 5 zł, a Zembrzuce w Małopolsce – 4 zł, Fredropol w Podkarpackiem – 3 zł od osoby. Gdyby te stawki się utrzymały, dla wielu mieszkańców byłoby tam taniej niż dziś, gdy płacą po 8-15, a nawet 30 zł za pojemnik (lub worek) miesięcznie.
– Moim zdaniem nie da się realnie za segregowane odpady płacić mniej niż dotychczas – uważa Mariusz Poznański, szef Związku Gmin Wiejskich, wójt Czerwonaka w Wielkopolskiem. Przestrzega samorządy przed populistycznym ustalaniem stawek, bo będą później musiały dopłacać z budżetów.