To było jesienne popołudnie, niemal równo rok temu. Na sali kilkaset osób: przedsiębiorcy, menedżerowie, kilku ministrów. Wszedł na scenę właściwie niepostrzeżenie, nawet nikt z pierwszych rzędów nie wyrwał się z oklaskami. Te dostał dopiero na zakończenie wystąpienia, z którego wszyscy zapamiętali jedno – wicepremiera ds. gospodarki w tym rządzie nie będzie. Tym samym, marzenie wypowiedziane chwilę wcześniej na tej samej scenie zostało rozwiane.
Niespełnione oczekiwania wobec nowego rządu
Dlaczego? Donald Tusk zwalił winę na swoich koalicjantów, że „takiego zapisu w umowie z nimi nie ma i pewnie się nie zgodzą”. Później, w kuluarach, złośliwe języki komentowały, że nic dziwnego, skoro premiera właściwie gospodarka nie interesuje, ba – mało ją rozumie. Złośliwe, bo przecież już wtedy wszystkie znaki wskazywały na podniesienie się z kolan polskiej gospodarki. Po 2023 r. – ostatnim rządów PiS – gdy PKB urósł raptem o 0,01 proc., wzrost miał sięgnąć 3 proc. (i tak też się stało). Złośliwe, bo przecież rząd Donalda Tuska odblokował unijne fundusze na Krajowy Plan Odbudowy. Więc o co właściwie tym przedsiębiorcom chodzi?
Pewnie o to, że trudno jest im znaleźć odpowiedź na pytanie o politykę gospodarczą rządu. Jaki jest plan na nasz dalszy rozwój? Trzeba się przecież przygotować na lata, gdy przelewy z Brukseli będą coraz mniejsze niż obecnie. I na lata, gdy kryzys demograficzny poturbuje nasz rynek pracy oraz system emerytalny. Jedno i drugie, wbrew pozorom – z punktu widzenia dostosowywania się gospodarki do tych wyzwań – już niedługo.
Czytaj więcej
Po dwóch latach od wygranych wyborów przez koalicję 15 października Polacy gremialnie przyznają,...