Gdy PiS złożył w Sejmie projekt zmian w ustawie o obywatelstwie polskim, pukałem się w czoło. 10 lat nieprzerwanego zamieszkania w Polsce, a zwłaszcza egzamin z polskiego na poziomie C1 – to warunki zaporowe dla przybyszów. Pokazujące, że jeśli szukają miejsca na stałe dla siebie i dzieci, to niekoniecznie w Polsce.
Czytaj więcej
Nowe przepisy regulujące pobyt i pracę cudzoziemców mogą zahamować ich napływ na studia w Polsce,...
Dlaczego to warunki zaporowe? Owe C1 to np. w przypadku języka angielskiego poziom studentów dostających się na anglistykę. Patrząc na wpisy w serwisach społecznościowych polityków – nie tylko zresztą z PiS – niejeden miałby kłopot ze zdaniem egzaminu z polskiego na tym poziomie. Posłowie przecież nie pracują nad ustawami, ale „procedują”, co jest kalką z angielskiego. I cieszą się, że „Polska jest 20. największą gospodarką świata” (po polsku największa jest tylko jedna). Obserwując setki maili, jakie do mnie docierają, stawiam dolary przeciwko orzechom, że egzaminu na C1 z języka ojczystego nie zdałoby 90 proc. innych posiadaczy obywatelstwa polskiego, którzy posiedli je całkiem przypadkowo rodząc się w polskich, a nie cudzoziemskich rodzinach.
Nie wiem, czy do podobnego wniosku doszedł pan prezydent, niemniej w swoim projekcie zmian ustawy o obywatelstwie egzamin językowy odpuścił. Najwyraźniej uznał, że 10 lat to wystarczająco długo, by obcych, zwłaszcza Ukraińców, których jest w Polsce 1,5 miliona, trzymać z dala od prawa do wybierania i bycia wybieranym do Sejmu i Senatu. No bo o to w gruncie rzeczy chodzi w obu projektach, nieprawdaż? A nie – jak piszą posłowie PiS – o „potrzebę zapewnienia głębszej integracji cudzoziemców z polskim społeczeństwem”. Gdyby naprawdę o to chodziło, PiS nie hejtowałby przecież Centrów Integracji Cudzoziemców, do powstania których sam się zresztą przyczynił.
Gdy towarzysze partyjni Jarosława Kaczyńskiego demonstrują przeciwko imigrantom – jak ostatnio w Warszawie – zdumiewa mnie śmiałość w robieniu wody z mózgu swoim wyborcom. Przecież nazwiska wielu z nich – Müller, Szrot, Schreiber, Fogiel – świadczą o bardzo udanej integracji migrantów, na dodatek przybyłych niegdyś z hejtowanych dziś przez tę partię Niemiec.