Minister finansów Mateusz Szczurek rzucił pomysł, by prawo do wspólnego rozliczania podatku dochodowego (PIT) miały tylko małżeństwa wychowujące dzieci. Podczas środowej debaty na temat roli podatków w polityce prorodzinnej wyjaśniał, że o ile w budżecie nie ma dodatkowych dochodów na zwiększenie ulg, o tyle można zastanowić się nad zmianą ich konstrukcji.
Realizacja pomysłu ministra Szczurka uderzyłaby w 4,8 mln Polaków, czyli 2,4 mln małżeństw. Bo około 50 proc. wspólnie rozliczających się rodzin nie ma dzieci (tak szacuje resort finansów). Dla pozbawionych ulg byłaby to spora strata – na wspólnym PIT małżeństwo może średnio uzyskać ponad 600 zł rocznie, wynika z szacunków „Rz". Najwięcej mogłyby stracić rodziny, w których jeden z partnerów zarabia dużo więcej niż drugi.
Oszczędności dla budżetu z cofnięcia ulg dla bezdzietnych par „Rz" szacuje na ok. 1,5 mld zł. W porównaniu z wszystkimi wydatkami państwa to kwota niewielka. Ale w porównaniu z ulgami podatkowymi związanymi z rodziną (łącznie ok. 12 mld zł) – sporo.
Teoretycznie zaoszczędzone pieniądze mogłyby zostać przeznaczone np. na realizację prezydenckiego projektu zwiększania kwoty wolnej od podatku, dla rodzin z dziećmi, by mniej zamożne i wielodzietne mogły w pełni korzystać z ulg podatkowych. Jak mówi w rozmowie z „Rz" Irena Wóycicka, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta, rząd do prezydenckich propozycji podchodzi poważnie. – Ministerstwo Finansów liczy też skutki finansowe. Istnieje ogólna akceptacja kierunku takich zmian – mówi Wóycicka (wywiad poniżej).
Samo ministerstwo podkreśla jednak, że „nie toczą się prace nad zmianami w systemie ulg podatkowych". – Podczas wtorkowej konferencji minister Mateusz Szczurek mówił jedynie o tym, że warto zastanowić się nad tym, jakie są funkcje ulg podatkowych i czy na pewno spełniają one swoje cele – podkreśla Wiesława Dróżdż, rzecznik resortu.