Nieprawidłowości w CBA. Czy agenci pomagali wyłudzać łapówki od biznesmenów?

Śledczy badają sprawę grupy, powiązanej z funkcjonariuszami CBA, która zajmowała się wyłudzeniami łapówek od biznesmenów. W jednym z wątków akt oskarżenia trafił już do sądu, natomiast w innym cały czas trwa postępowanie Prokuratury Regionalnej w Warszawie wobec czterech podejrzanych osób.

Aktualizacja: 25.01.2019 11:51 Publikacja: 25.01.2019 11:37

Nieprawidłowości w CBA. Czy agenci pomagali wyłudzać łapówki od biznesmenów?

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Podejrzani to czterej mężczyźni, z których dwóch trafiło aresztu śledczego:

- Śledztwo znajduje się w fazie in personam, tj. toczy przeciwko osobom, którym ogłoszono postanowienia o przedstawieniu zarzutów. (…) Z uwagi na obowiązującą tajemnicę postępowania przygotowawczego i dobro kontynuowanych czynności dowodowych, na obecnym etapie sprawy tutejsza Prokuratura nie udziela informacji w zakresie podejmowanych działań procesowych i czynionych ustaleń – mówi prokurator Agnieszka Zabłocka – Konopka, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Warszawie.

Śledztwo to zostało po raz kolejny przedłużone, tym razem do 22 lutego br. Prokuratura nie odpowiedziała nam na pytanie, czy wśród tych czterech oskarżonych mężczyzn znajdują się obecni lub byli funkcjonariusze CBA.

Drugi wątek zakończył się skierowaniem aktu oskarżenia do Sądu Rejonowego dla Warszawy Mokotowa wobec dwóch mężczyzn z Lublina: adwokata Roberta K. oraz Włodzimierz G. Nie są to agenci CBA i obu zarzuca się płatną protekcję. Mimo, że sprawa została skierowane do sądu już ok. roku temu, nadal nie trafiła na wokandę i nie wiadomo, kiedy to się zdarzy. Dlaczego?

- To jedna z 273 spraw jakie sędzia referent ma w swoim referacie (stan na dzień 30 września 2018 r.), które łącznie składają się z 780 tomów akt. Terminy rozpraw i posiedzeń w tych sprawach są wyznaczane w miarę kolejności wpływu i możliwości obłożenia wokandy. – informuje biuro prasowe Sądu Okręgowego w Warszawie.

Co na to wszystko CBA? Od miesięcy nabiera wody w usta, a biuro prasowe informuje tylko zdawkowo, że „w sprawie w dalszym ciągu trwają czynności i na tym etapie nie możemy udzielić Panu więcej informacji”. Przy czym od długiego czasu jest to jedynie stwierdzenia, którego używa CBA w odniesieniu do tej sprawy. Mimo, że wielokrotnie o to pytaliśmy, nie uzyskaliśmy odpowiedzi, ani na czym polegają te czynności ani tym bardziej jaki jest ich rezultat.

Wyłudzali łapówki?

Niektóre wątki tej sprawy zostały wcześniej opisane w "Rzeczpospolitej". Przypomnijmy.

W sierpniu 2016 roku, do drobnego przedsiębiorcy Sebastiana Sz. w Wolsztynie, zgłosili się mężczyźni, podający się za funkcjonariuszy CBA. Jeden z nich przedstawiał się jako pracownik delegatury lubelskiej tej służby. Sugerowali oni, że Sebastian Sz. jest zamieszany w jakąś aferę i w zasadzie powinien już siedzieć w więzieniu, ale twierdzili, że są w stanie mu pomóc ze względu na ich znajomość z jego szwagrem – Jackiem P. Faktycznie w gronie rodzinnym Jacek P. miał twierdzić, że zna ludzi podających się za agentów CBA i oferował swoją pomoc w tej sprawie. Ponieważ udział szwagra w całej tej sprawie wydał się Sebastianowi Sz. podejrzany, sprawę zgłosił na policję. Ostatecznie sprawa trafiła do Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, która wszczęła śledztwo w sprawie podszywania się pod funkcjonariusza publicznego. Na jej polecenie policja zatrzymała Jacka P., ale po przeprowadzeniu czynności prokuratorskich został on wypuszczony na wolność. Prokuratura ustaliła, że jeden z mężczyzn, którzy nagabywali Sebastiana Sz., faktycznie był agentem CBA, w związku z tym upadło podejrzenie podszywania się funkcjonariusza publicznego i sprawa ta została umorzona. Poznańska prokuratura nie zadała sobie jednak trudu zbadania ani kim byli pozostali mężczyźni, ani tym bardziej nie zajęła się istotą sprawy: czego tak naprawdę chcieli od Sebastiana Sz. W związku z tym decyzja o umorzeniu została zaskarżona do Sądu Rejonowego w Wolsztynie i na jego polecenie Prokuratura Okręgowa w Poznaniu wszczęła je na nowo.

Okazało się jednak, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi podobne postępowanie, w związku z tym tam właśnie została przekazana sprawa z Wolsztyna. Następnie trafiła do Prokuratury Regionalnej w Warszawie, która prowadzi ją do dziś.

Wyłudzili 50 tys. zł

W jaki sposób sprawa z Wolsztyna łączy się z tą, prowadzoną przez warszawską prokuraturę? Wiadomo jedynie, że, jak informował prokurator Michał Dziekański, ówczesny rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie: „Obie dotyczyły przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy CBA w Lublinie”.

Śledztwo warszawskiej prokuratury okręgowej dotyczyło Roberta K. oraz Włodzimierza G, którzy mają teraz opowiadać przed Sądem Rejonowym w Warszawie. Śledczy zajęli się sprawą po zgłoszeniu, które wpłynęło zarówno od Wandy K., mieszkanki woj. zachodniopolskiego, jak i równolegle Biura Kontroli i Spraw Wewnętrznych CBA.

- Wanda K. poznała oskarżonego Włodzimierza G. przez znajomego. To właśnie wobec niej oskarżeni powoływali się na wpływy, i wprowadzili ją w błąd co do faktycznego prowadzenia wobec niej postępowania, jak również możliwości co do ewentualnego wpływu na tok tych czynności – mówił nam prok. Łukasz Łapczyński, ówczesny rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Mężczyźni za rzekomą pomoc Wandzie K., mieli wziąć od niej 50 tys. zł. Oprócz tego akt oskarżenia obejmuje również powoływanie się przez nich na wpływy w CBA, u komornika sądowego oraz w Wojskowej Akademii Technicznej i podejmowanie się w zamian za korzyści majątkowe pośrednictwa w załatwieniu różnych spraw.

To właśnie Włodzimierz G. miał obciążyć w swoich zeznaniach funkcjonariuszy CBA z delegatury lubelskiej i tym właśnie zajmuje się warszawska prokuratura. Formalnie postępowanie dotyczy przekroczenia przez nich uprawnień i niedopełnienia obowiązków. Zgodnie z ustalaniami śledztwa przynajmniej jeden z agentów lubelskiej delegatury CBA miał przekazywać tajemnice służbowe nieuprawnionym osobom, których personalia udało się ustalić prokuratorom. Prawdopodobnie te informacje służyły za pretekst do nieformalnych kontaktów i prób wyłudzenia łapówki. Wiadomo też, że jeden z agentów w związku z ta sprawą pożegnał się ze służbą: „Funkcjonariusz z lubelskiej delegatury CBA nie pełni służby w CBA od stycznia 2017 roku” – informuje Wydział Komunikacji Społecznej CBA.

Jacek P. i jego powiązania z wojskiem

Jedną z najbardziej tajemniczych osób zamieszanych w tę sprawę jest Jacek P., szwagier Sebastiana Sz., na znajomość z którym powoływali się agenci CBA. Jego rola w tej sprawie jest jednym z przedmiotów ustaleń prokuratury.

Jacek P. jest znanym w Wolsztynie przedsiębiorcą, a przede wszystkim miłośnikiem broni i wojska. W maju 2016 r. w własnej broni na terenie Wolsztyna postrzelił inną osobę, ale ostatecznie miejscowa policja uznała to za nieszczęśliwy wypadek. Nie ma jednak w tym środowisku dobrej opinii, zwłaszcza po zakończeniu w atmosferze skandalu współpracy z Andrzejem K., znanym byłym członkiem Gromu oraz autorem książek na ten temat.

Jedna z jego firm zajmuje się sprzedażą broni oraz sprzętu wojskowego przez internet oraz szkoleniami wojskowymi na poligonie w Babimoście (woj. lubuskie). Sklep internetowy z bronią formalnie należy do jego żony, ale faktycznie zajmuje się nim Jacek P., również jego telefon komórkowego podany na stronie jako numer kontaktowy. Według lokalnych mediów, Jacek P. otacza się byłymi żołnierzami, wśród pracowników jego firm nie brakuje weteranów misji wojskowych m.in. z Iraku i Afganistanu, zaś prezesem jednej z należących do niego firm, jest Wiesław W. - były żołnierz Gromu. Również sam Jacek P. należy do stowarzyszenia militarnego, którego członkowie przechodzą szkolenia wojskowe a w przyszłości chcą wstąpić do Wojsk Obrony Terytorialnej.

Sprawa wolsztyńska to nie jedyny kłopot z prawem Jacka P. Jak ustaliliśmy, w lipcu 2016 r. Straż Graniczna w Słubicach zatrzymała go wraz z Dawidem P. (jego pracownikiem), za przewóz 9 sztuk broni palnej w bagażniku samochodu. 30 marca ur. prokuratura skierowała akt oskarżenia do sądu. Dawid P. został oskarżony o posiadanie broni bez zezwolenie i dodatkowo posługiwanie się fałszywym prawem jazdy, Jacka P. natomiast „oskarżono o czyn z art. 263 par. 3 k.k. - przekazanie broni palnej osobie nieuprawnionej” – mówi prok. Roman Witkowski z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wlkp. Jackowi P. grozi za to do dwóch lat więzienia. Ta sprawa ciągle się toczy, obecnie w Sądzie Rejonowy, w Wolsztynie, gdzie ostatecznie trafiła.

Mimo tych problemów z prawem Jacek P. starał się o zamówienia dla wojska oraz zajmował się organizacją szkoleń dla jednostek armii oraz MSWiA. Na obiektach firmy Jacka P. na poligonie w Babimoście pod koniec kwietnia ub.r. odbyły się 4 dniowe wspólne ćwiczenia jednostek MON i MSWiA. W szkoleniu udział wzięli policyjni antyterroryści, funkcjonariusze Straży Granicznej, żołnierze 6 Batalionu Powietrznodesantowego z Gliwic i ówczesnego BOR. „(…) żołnierze i funkcjonariusze doskonalili swoje umiejętności w prowadzeniu celnego ognia z broni krótkiej i długiej, zajmowania budynków itp.” – mówi kpt. Konrad Radzik z 21 Brygady Strzelców Podhalańskich. Ćwiczenia zorganizowało wojsko, ale kpt. Radzik nie był w stanie udzielić nam konkretnej odpowiedzi, jak doszło do tego, że jednostki te pojawiły się w Babimoście. Co ciekawe, mimo, że jest to przedmiot działalności komercyjnej firmy Jacka P, zgodziła się ona na udostępnienie swojego obiektu na kilka dni zupełnie bezpłatnie.

Trudno się dziwić, że Jacek P. zabiega o przychylność wojska, gdyż szkolenia to nie jedyne jego przedsięwzięcie związane z armią. W czasie, gdy interesowali się nim prokuratorzy, jeszcze gdy Ministerstwem Obrony Narodowej kierował Antoni Macierewicz, Jacek P. starał się o kontrakty na dostawy sprzętu dla wojska. Wraz z grupą wolsztyńskich firm, skonstruował mobilny magazyn broni, a na jego prezentację do firmy Jacka P. do tego miasta przyjechała grupa wojskowych. Potwierdza to biuro prasowe MON: „W listopadzie 2016 r. przedstawiciele Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych uczestniczyli w prezentacji sprzętu wojskowego w Wolsztynie w siedzibie firmy C.”. Początkowo MON zaprzeczało, że byli tam obecni również żołnierze WOT, ale gdy ujawniliśmy, że mamy relację ze zdjęciami z tych prezentacji, MON zmieniło zdanie: „Przepraszamy, ale zaszła pomyłka. (…) Na prezentacji obydwu firm obecny był przedstawiciel Dowództwa WOT (z oddziału logistyki)” – informowała ówczesna rzecznik prasowa MON mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz. Nie odpowiedziała jednak na pytanie, jak doszło do tego spotkania i jakie były jego efekty. Według naszych ustaleń, do tych zakupów jeszcze nie doszło, choć MON przyznaje, że „[magazyn – TB] jest niezbędnym elementem zabezpieczenia logistycznego i prace nad jego pozyskaniem będą prowadzone”.

Jacek P. nie odbierał od nas telefonu, zaś w odpowiedzi na pytania przesłane mejlem odesłał nas do swojego pełnomocnika. Ten jednak również nie odpowiedział na nasze pytania. Ciekawy może być fakt, że po opisaniu całej historii z jego szwagrem oraz agentami CBA przez Rzeczpospolitą, tekst ma ten temat ukazał się również w lokalnym Tygodniku Nadobrzańskim „Na temat”, którego cały nakład zastał wykupiony z kiosków, zanim miał szansę trafił do czytelników. Według dziennikarzy tej gazety stała za tym najprawdopodobniej rodzina Jacka P.

Podejrzani to czterej mężczyźni, z których dwóch trafiło aresztu śledczego:

- Śledztwo znajduje się w fazie in personam, tj. toczy przeciwko osobom, którym ogłoszono postanowienia o przedstawieniu zarzutów. (…) Z uwagi na obowiązującą tajemnicę postępowania przygotowawczego i dobro kontynuowanych czynności dowodowych, na obecnym etapie sprawy tutejsza Prokuratura nie udziela informacji w zakresie podejmowanych działań procesowych i czynionych ustaleń – mówi prokurator Agnieszka Zabłocka – Konopka, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Warszawie.

Pozostało 96% artykułu
Służby
Kto nagrywał białoruskich kibiców na meczu w Warszawie? Czy sprawą zajmą się służby?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Służby
Strefa buforowa na granicy z Białorusią zostanie na dłużej
Służby
Piotr Pogonowski zatrzymany. Został doprowadzony do Sejmu na przesłuchanie
Służby
„O Pegasusie dowiedziałem się z mediów”. Były szef ABW Piotr Pogonowski zeznawał po doprowadzeniu przed komisję śledczą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Służby
Piotr Pogonowski: Jako były szef ABW chciałbym sprostować kłamstwa o Pegasusie