Reklama

Czym jest Zielona Tarcza Wschód? Rozmowa z prof. Michałem Żmihorskim, współtwórcą koncepcji

Torfowisko i bezdrożny las mogą skutecznie zastąpić zęby smoka. Dziki las może stanowić naturalną przeszkodę – mówi prof. Michał Żmihorski, dyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży, współtwórca koncepcji Zielonej Tarczy Wschód.

Publikacja: 20.10.2025 15:00

Prof. Michał Żmihorski

Prof. Michał Żmihorski

Foto: Michał Żmihorski

Czy zapewnienie bezpieczeństwa obywateli wyklucza ochronę przyrody?

Często tak się zdarza. Natomiast w przypadku zabezpieczenia wschodniej granicy Polski i Unii Europejskiej wydaje się, że mamy do czynienia z dosyć rzadką sytuacją, że cele militarne i związane z ochroną środowiska są zbieżne.

Reklama
Reklama

Wraz z prof. Wiktorem Kotowskim i prof. Przemysławem Chylareckim pokazaliście w Ministerstwie Obrony Narodowej ekspertyzę dotyczącą tzw. Zielonej Tarczy Wschód przy granicy z Białorusią. Polega ona m.in. na odtwarzaniu mokradeł, przywracaniu naturalnych lasów i ograniczeniu sieci dróg. Jak ten projekt został przyjęty przez wojsko?

Pokazaliśmy ten projekt w MON w styczniu. Spodziewaliśmy się batalii z ministerstwem i wymiany argumentów, co jest ważniejsze: przyroda czy bezpieczeństwo Polski. Zaskakujące było to, że ten projekt został przyjęty bardzo pozytywnie, przynajmniej w sferze deklaracji. Byłem zaskoczony, że generałowie, którzy są odpowiedzialni za Tarczę Wschód, mówią, iż najchętniej chcieliby widzieć na pograniczu zapuszczone lasy, mokradła lub torfowiska. To są działania, które my – przyrodnicy postulujemy od dawna, bo pomagają zachować bioróżnorodność. Zaś z perspektywy MON te same działania są użyteczne dla uszczelnienia granicy.

Czytaj więcej

Tarcza Wschód – bariera przeciw Rosji ma powstać w cztery lata. Czy zadziała?

Wasz projekt zakłada m.in. odtworzenie w tym rejonie lasów wielogatunkowych, z dużą ilością martwego drewna. Przejście przez taki las bez dróg jest trudne i czasochłonne, a ciężki sprzęt nie ma szans. To teren trudny dla potencjalnego przeciwnika. Na ile odbiór projektu przez wojskowych przełożył się na budowę Tarczy Wschód, bo przecież projekt ten jest realizowany od wielu miesięcy.

Naturalny las, gdzie nie ma żadnych wycinek ani dróg, jest bardzo gęsta roślinność drzewiasta i dużo martwego drewna zalegającego na gruncie, jest bardzo trudny do pokonania. To przypomina niekiedy bardziej wspinaczkę niż spacer. Z tego powodu wojsko identyfikuje niektóre rodzaje roślinności czy uwilgotnienia siedlisk jako teren slow-go. Zatem wydaje się, że podobnie patrzymy na przydatność tego typu naturalnych lasów. Ale od ogłoszenia Tarczy Wschód przez premiera minął już ponad rok i to, co się dzieje na przykład w Puszczy Białowieskiej, w mojej ocenie raczej nie jest zbieżne z tym, co słyszymy od przedstawicieli MON, i co możemy przeczytać w naszej ekspertyzie.

Wojsko zakłada, że na 50-60 proc. długości granicy z Rosją, Białorusią i Ukrainą będą umocnienia, pozostała część to będą elementy związane z przyrodą oraz odcinki przygotowane do zablokowania wyposażeniem zgromadzonym w odpowiednich magazynach. Wy proponujecie oddać część dróg naturze, nie sprzątać ich, nie udrażniać, nie utwardzać czy poszerzać, tymczasem wzdłuż granicy z Białorusią wojsko buduje drogi.

Prace realizowane na zlecenie Straży Granicznej dotyczą drogi prowadzącej wzdłuż zapory. Jest ona utwardzana, wyrównywana. Rozumiem, że Straż Graniczna musi mieć taką drogę, aby szybko się poruszać i zatrzymywać ludzi, którym udaje się przejść przez zaporę. Rozumiem, że taka droga jest niezbędna, z tym nie dyskutuję, bo takie są realia. Natomiast niepokoi mnie to, co się dzieje głębiej w lesie, gdzie  mamy wiele dróg, które dochodzą do granicy, są do niej prostopadłe. Są one oddalone od siebie mniej więcej o 400-500 metrów. Jeżeli założylibyśmy czarny scenariusz, to takimi drogami od granicy mogą się bardzo szybko poruszać np. wrogie grupy sabotażowe czy dywersyjne na quadach lub motocyklach. Takie sytuacje obserwujemy na Ukrainie.

Reklama
Reklama
Przejścia na granicy między Polską a Białorusią

Przejścia na granicy między Polską a Białorusią

Foto: PAP

Wy postulujecie, żeby sieci dróg w puszczy nie udrażniać, jeżeli spadnie drzewo, niech sobie leży i gnije.

Tak. Są pewnie drogi, które trzeba udrażniać, bo wojsko musi na ten tzw. pasek (potoczna nazwa drogi na granicy – dop. red.) dojechać, dokonać rotacji patrolu, czy dowieźć sprzęt, a Straż Graniczna musi zatrzymywać uchodźców. Ale pozostałe drogi nie są niezbędne, nie musi ich być aż tyle. Zagęszczenie dróg, które mamy w lasach nadgranicznych jest absurdalnie wysokie. Teraz gdy przewróci się drzewo, jedzie tam traktor z pilarzem, ten przecina je i odsuwa. Wszyscy za to płacimy, tymczasem to jest zbędne z perspektywy użytkowania tego terenu. Tych dróg może być znacznie mniej, dzięki temu teren będzie lepiej zabezpieczony, trudno przenikalny dla wroga. Tymczasem cały czas drogi są utwardzane, poszerzane, drzewa są usuwane z tych dróg, nawet koszona jest roślinność porastająca pobocze. Wydaje mi się to zupełnie niepotrzebne.

Kiedy w grze są duże pieniądze, jest też przestrzeń, gdzie różne grupy interesów próbują wpływać na dalszy rozwój wypadków i szukać dla siebie korzystnych rozwiązań

Prof. Michał Żmihorski, Polska Akademia Nauk

Warto dodać, że w rozległych obszarach Puszczy Białowieskiej nikt nie mieszka. Zatem nie mówimy o drogach, którymi rolnik musi dojechać do swojego pola albo mieszkaniec do domu. Mówimy o drogach, które są wiele kilometrów od najbliższych zabudowań, na które jest zakaz wjazdu dla zwykłych obywateli. To drogi leśne zamknięte dla ruchu. Nie jest tam prowadzona żadna gospodarka leśna. W Puszczy Białowieskiej takie drogi znajdują się nawet w rezerwatach przyrody, gdzie przecież nie wycina się drzew i nie ma potrzeby transportowania drewna. Dlatego nie rozumiem, po co te drogi ponad rok po ogłoszeniu Tarczy Wschód, pomimo deklaracji MON, cały czas są porządkowane.

Wzmocnienie obejmuje w zasadzie całą granicę wschodnią, z czego na długości 500 kilometrów będzie to

Wzmocnienie obejmuje w zasadzie całą granicę wschodnią, z czego na długości 500 kilometrów będzie to związane z budową różnego typu infrastruktury wojskowej

Foto: Rzeczpospolita

Wy mówicie o zdziczaniu, zabagnianiu i zalesianiu, a tymczasem na zlecenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji wycięto drzewa i krzewy nad Bugiem. Na zlecenie wojska wycinane są z kolei lasy znajdujące się w pobliżu tzw. paska. To podważa to, o czym powiedział Pan na początku naszej rozmowy, że koncepcja Zielonej Tarczy Wschód została dobrze przyjęta przez Siły Zbrojne.

Istotne jest rozróżnienie działań dwóch resortów. Służby podległe Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji łapią uchodźców, uszczelniają granicę z powodu kryzysu migracyjnego.

Reklama
Reklama

Byłem nad Bugiem zimą, obserwowaliśmy wtedy duże szkody przyrodnicze z powodu wycinek. Pół roku później to miejsce jest znowu zarośnięte, rosną młode drzewa, odbijają krzewy. Zatem w zasadzie znowu trzeba tę wycinkę powtarzać i tak trzeba będzie robić cały czas. Tam rośliny będą cały czas odrastać. Wydaje mi się, że do końca ktoś tego nie przemyślał. Państwowa Rada Ochrony Przyrody, której jestem członkiem, napisała krytyczną opinię na temat wycinek nad Bugiem.

Wojsko próbuje zaś utrzymać bezdrzewny pas wzdłuż granicy, żeby większe pojazdy mogły się minąć, czy zawrócić. Natomiast według mojej wiedzy nie wnioskuje o wycinki drzew poza tymi miejscami. Ja odnoszę wrażenie, że działania tych dwóch resortów w kwestii wykorzystania środowiska są trochę sprzeczne.

Wojsko deklaruje, że będzie pozyskiwało grunty do ustawienia tzw. betonowych jeży, wykopania rowów przeciwpancernych czy postawienia wież obserwacyjnych, natomiast nie ma w planach pozyskiwania gruntów, żeby je zabagniać czy zalesiać. Tym powinny się zająć Lasy Państwowe. Jak zatem wasza koncepcja została przyjęta przez Lasy Państwowe, które przez dekady osuszały lasy i mokradła, by produkować surowiec drzewny.

Nie znam żadnego oficjalnego stanowiska Lasów Państwowych na temat koncepcji Zielonej Tarczy Wschód. Natomiast sposób prowadzenia gospodarki leśnej i produkcji surowca drzewnego jest w dużej mierze sprzeczny z wizją, którą my rysujemy w naszej ekspertyzie i którą próbujemy forsować. No bo brak dróg to jednocześnie brak możliwości transportu drewna. W las zabagniony trudno jest wjechać ciężkim sprzętem, by wycinać drzewa. Las naturalny nie jest optymalny z perspektywy produkcji drewna.

Powstaje więc dylemat, co jest ważniejsze: czy maksymalizacja produkcji drzewnej z hektara, czy poprawa bezpieczeństwa kraju? Zwracam uwagę, że my nie mówimy o całej Polsce, lecz o wąskim, kilkunastokilometrowym pasie wzdłuż granicy, gdzie zarządzanie lasami, naszym zdaniem, powinno być podporządkowane celom obronnym.

Tarcza Wschód nie ma być tylko projektem wojskowym, ale narodowym – jak to mówi MON. W tym projekcie uczestniczy także Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Czy Pana zdaniem w takim razie Ministerstwo Klimatu i Środowiska powinno wpływać na to, aby te grunty zabagniać lub zalesiać?

Lasy Państwowe zarządzają gruntami Skarbu Państwa, więc nie trzeba tych gruntów pozyskiwać. Jeżeli mówimy np. o ponownym nawodnieniu jakiegoś torfowiska, które w latach 50. czy 70. XX wieku zostało osuszone, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby na terenie zarządzanym przez Lasy Państwowe to zrobić od razu. Wydaje mi się, że Ministerstwo Klimatu i Środowiska chce rzeczywiście zmienić sposób zarządzania lasami. Państwowa Rada Ochrony Przyrody, która doradza ministrowi, rekomendowała konkretne działania. Mam nadzieję, że one wyjdą poza teoretyczną przestrzeń i w końcu zaczną się materializować również w terenie.

Reklama
Reklama

Jeżeli torfowiska i lasy uszczelnią Tarczę Wschód, to mamy do czynienia ze scenariuszem win-win, w którym wygrywa zarówno bezpieczeństwo, jak i przyroda

Prof. Michał Żmihorski, Polska Akademia Nauk

Z tego, co Pan mówi odnoszę wrażenie, że firmy produkujące betonowe elementy dla wojska na razie mogą spać spokojnie.

Torfowisko i bezdrożny las mogą skutecznie zastąpić zęby smoka. Jednak odnoszę wrażenie, że w tym zakresie być może mamy do czynienia z lobbingiem. Staram się ważyć słowa, ale kiedy w grze są duże pieniądze, jest też przestrzeń, gdzie różne grupy interesów próbują wpływać na dalszy rozwój wypadków i szukać dla siebie korzystnych rozwiązań. Mam nadzieję, że politycy zachowają się rozsądnie i odpowiedzialnie, wykorzystując środowisko naturalne do budowania obronności wszędzie tam, gdzie da się to zrobić.

Koncepcja Zielonej Wschodniej Tarczy w najmniejszym stopniu może obciążyć finansowo budżet państwa.

W wielu lokalizacjach wystarczy dosłownie nic nie robić, żeby natura pracowała dla naszego bezpieczeństwa. Każdy las, a szczególnie tak naturalny jak Puszcza Białowieska, drogę pochłonie bardzo szybko – po kilku latach stanie się nieprzejezdna, a w ciągu dwóch dekad zniknie i trudno będzie ją znaleźć. Naturalne mokradła powstaną w bezodpływowych zagłębieniach terenu, jeżeli nie będziemy ich meliorowali, nie wykopiemy rowu i nie usuniemy stamtąd wody. W naturalny sposób powstanie zapora, która jest lepsza niż zapora betonowa. Śródleśnego bagniska nie da się ani wysadzić w powietrze, ani przesunąć, ani przeskoczyć, ani przerzucić nad nim kładki. Mieliśmy przykład na Litwie, jak trudny jest to teren, gdy ciężki transporter M88A2 Hercules próbował przejechać przez śródleśne zagłębienia bezodpływowe i zatonął (zginęło wtedy czterech amerykańskich żołnierzy – red.). Zatem wystarczy często nic nie robić albo trochę pomóc naturze, żeby zapora powstawała w naturalny sposób.

Po drugie, do odtwarzania torfowisk można wykorzystać środki finansowe z Unii Europejskiej skierowane na ochronę środowiska. Tarcza Wschód ma co prawda ogromny budżet, ale projekt ten obejmuje spory teren i wyzwań będzie bardzo dużo. Warto więc myśleć o finansach i popatrzeć na ten projekt praktycznie, jeżeli torfowiska i lasy uszczelnią Tarczę Wschód, to mamy do czynienia ze scenariuszem win–win, w którym wygrywa zarówno bezpieczeństwo, jak i przyroda. Czyli nasza koncepcja opiera się na zbieżności celów również w kwestii finansowej. Wydaje nam się, że to jest scenariusz wart wdrożenia, bo uwzględnienie środowiska pozwoli wręcz odciążyć budżet Tarczy Wschód.

Reklama
Reklama
Rozmówca

Michał Żmihorski

Kieruje Instytutem Biologii Ssaków PAN w Białowieży. Interesuje się ekologią ekosystemów lądowych, naukową ochroną przyrody i statystyczną analizą danych biologicznych. Zajmuje się m.in. ekologicznymi skutkami naturalnych (np. wiatrołomy) i antropogenicznych (wyręby) zaburzeń w lasach. Współpracuje m.in. z Swedish University of Agricultural Sciences, Muzeum i Instytutem Zoologii PAN, Instytutem Ochrony Przyrody PAN, Białowieską Stacją Geobotaniczną UW, Instytutem Badawczy Leśnictwa. Jest członkiem Państwowej Rady Ochrony Przyrody

Czy zapewnienie bezpieczeństwa obywateli wyklucza ochronę przyrody?

Często tak się zdarza. Natomiast w przypadku zabezpieczenia wschodniej granicy Polski i Unii Europejskiej wydaje się, że mamy do czynienia z dosyć rzadką sytuacją, że cele militarne i związane z ochroną środowiska są zbieżne.

Pozostało jeszcze 98% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Prawne
Ilona Jędrasik: Plan zarządzania Puszczą Białowieską to plan maksimum dla ludzi i przyrody
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
analizy
Marek Kozubal: To nie czasy księżnej Diany. Zaminujemy granicę z Rosją i Białorusią?
Przestępczość
Strzały w Mielniku. Zakończona obserwacja psychiatryczna wojskowego. Co z drugim żołnierzem
Wojsko
Coraz mniej prób sforsowania granicy z Białorusią. Czy ten spokój będzie trwały?
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Promocyjny
Nowy Ursus to wyjątkowy projekt mieszkaniowy w historii Ronsona
Reklama
Reklama