W środę granicę z Białorusią próbowało sforsować osiem osób, dzień wcześniej tyle samo, ale w styczniu Straż Graniczna odnotowywała też dni, gdy nie było żadnego takiego przypadku. Niezależne białoruskie media tłumaczą to zbliżającymi się wyborami w tym kraju i decyzją satrapy Aleksandra Łukaszenki, aby tymczasowo ograniczyć napór migrantów przebywających przy zachodniej granicy państwa. Być może tymczasowo zostali oni „cofnięci” na teren Rosji.
Oficerowie Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego „Podlasie” też wskazują, że obecnie liczba przekroczeń jest niska. Dla porównania we wrześniu poprzedniego roku średnio na dobę notowali ok. 110 takich przypadków. Od pewnego czasu zmienia się też geografia nielegalnych prób przekroczenia granicy, ale to jest związane ze wzmocnieniem stałej bariery.
Jak wzmocniono stałą barierę na granicy Polski z Białorusią
Zainstalowane zostały dwie poprzeczne stalowe belki, które uniemożliwiają wygięcie pionowych przęseł, dodatkowo włożono w nie pionowe zaostrzone końcówki, które mogą przebić podeszwę buta, a po polskiej stronie na specjalnym stelażu dodano drut żyletkowy. Jeżeli nawet ktoś przejdzie przez wysoki na ponad 5 metrów płot, schodząc, wpadnie w drut ostrzowy i się pokaleczy. Aby uniknąć uduszenia się w tej instalacji, ma ona obciążenie do 40 kg, zatem osoba, która nielegalnie chce przekroczyć granicę, spada, ale jest uwięziona w poskręcanym drucie. – Zanim migrant się uwolni, zostanie wykryty przez drony lub kamery na zaporze i dotrą do niego żołnierze – opisuje gen. dyw. Arkadiusz Szkutnik, dowódca zgrupowania wojskowego.
Dotychczas migranci mieli dwa sposoby, aby przejść barierę. Rozginali pręty samochodowym lewarkami i przechodzili przez powstałą w ten sposób przerwę. Inni wspinali się na górę, smarowali pręty olejem i zjeżdżali na ziemię. Generał Szkutnik opisuje, że rozchylenie metalowej bariery trwało około 25 sekund. Po wzmocnieniu bariery nie jest to możliwe. Bo musieliby mieć podnośnik o udźwigu 700 ton.