„Zasady UE nie dopuszczają żadnych ograniczeń i dyskryminacji w dostępie do rynku” – stwierdził wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak w wywiadzie dla rosyjskiego dziennika „Kommiersant”. Odpowiedział w ten sposób na pytanie o możliwość dopuszczenia koncernów ze Wschodu do prywatyzacji polskich spółek energetycznych. Wicepremier zapewniał, że polski rząd „przestrzega pełnej otwartości w sprawach prywatyzacji”. Podkreślił przy tym, że dyrektywy unijne nakazują rozdzielenie produkcji i dystrybucji energii.
W PiS zawrzało. – To jednostronna kapitulacja. Nad Polską zawisła groźba ponownego pełnego uzależnienia energetycznego od Rosji – mówi Antoni Macierewicz, do niedawna szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Jego zdaniem słowa Pawlaka to zapowiedź, że Polska jest gotowa zezwolić na przejęcie naszego systemu energetycznego przez Rosję. – I to w sytuacji, gdy firmy polskie nie mają dostępu do rynku rosyjskiego – przekonuje Macierewicz.
Wypowiedzią wicepremiera Pawlaka zaniepokojeni są także Ukraińcy. Mychajło Honczar, niezależny ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego, uważa, że jeżeli słowa ministra gospodarki są oficjalnym stanowiskiem rządu, to znak, że gabinet Donalda Tuska odżegnuje się od polityki dywersyfikacji źródeł dostaw surowców energetycznych.
– Polscy politycy powinni pamiętać o sytuacji na Ukrainie, która dopuściła do gry pośrednika w sprzedaży rosyjskiego gazu UkrGazEnergo – przestrzega Honczar. – Ów koncern, który dysponuje lwią częścią surowca w tym kraju, działa na rzecz Gazpromu.