Przestępcy zwykle zostawiają na miejscu zbrodni ślady DNA, np. włosy czy ślinę. Dzięki nim można powiązać sprawę z konkretną osobą, o ile jej dane są w bazie. Ale w Polsce dzieje się tak wyjątkowo rzadko.
W Wielkiej Brytanii w latach 2001 – 2011 dane z bazy pozwoliły wykryć prawie 400 tys. sprawców przestępstw. Dzięki polskiej, która działa od czterech lat, zaledwie 56. Takie liczby przytacza prof. Józef Wójcikiewicz z Katedry Kryminalistyki i Bezpieczeństwa Publicznego UJ. I ocenia: – Polska baza danych DNA to kpina. Na koniec ubiegłego roku było w niej tylko 0,07 proc. populacji W chorwackiej jest ok. 35 tys., a w brytyjskiej w lipcu 2011 roku było 6,7 mln, czyli aż 8 proc. populacji.
Polska baza DNA znajduje się w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym Policji. To cenne źródło, bo „genetyczny odcisk palców" jest żelaznym dowodem w postępowaniu karnym czy przy identyfikacji zaginionych.
W październiku dzięki danym genetycznym zawartym w bazie schwytano zabójcę 15-letniej Eweliny z Lepna (Warmińsko-Mazurskie). Zaginęła w maju, gdy wracała ze szkoły. Schwytano domniemanego sprawcę. Został oskarżony o gwałt i zabójstwo. Za kratami spędził cztery miesiące. I dopiero po zbadaniu śladów DNA z miejsca zbrodni okazało się, że sprawcą jest kto inny. Z kolei wiosną 2009 r., po dziesięciu latach od popełnienia mordu, udało się ustalić zabójcę staruszki z Kępic (Słupskie). Okazał się nim 55-latek mieszkający blisko ofiary.
2,5 tys. NN
Gdyby polski zbiór był bogatszy, może udałoby się ustalić tożsamość trzylatka, którego ciało znaleziono wiosną 2010 r. w stawie pod Cieszynem.