Kilkunastu ekspertów będzie miało za zadanie wychwycić istotne informacje, ustalić, jaki jest charakter zaginięcia, czy wynika z nieporozumień, czy też jest nietypowe i należy szybko działać.
– Przy zaginięciach liczy się czas, o życiu mogą decydować najbliższe godziny. Stąd tak ważne jest skoordynowanie działań i napływających do policji informacji oraz szybkie dotarcie do takiej osoby – mówi Grzegorz Prusak.
Funkcjonariusze nie będą też tracić z pola widzenia zaginionych nastolatków czy osób uznawanych za „trwale zaginione". – W tych ostatnich będziemy sprawdzać, czy wykorzystano wszystkie możliwości ustalenia losu takiej osoby – mówi jeden ze specjalistów z Centrum.
Do połowy roku zostanie stworzone też „mobilne" centrum poszukiwań. Przy poważniejszych sprawach na miejsce pojedzie furgon z ekspertami i supersprzętem. – Będą w nim np. mapy z ukształtowaniem lokalnego terenu, urządzenia do skopiowania zdjęcia dziecka i inne udogodnienia – mówią policjanci.
Prowadzona także będzie baza osób zaginionych, by móc na bieżąco śledzić ich losy, oraz specjalistyczne bazy, np. nastolatków uciekinierów z domów. Ruszy też ogólnopolska infolinia, pod którą można zgłaszać informacje o zaginionych. Na wyposażeniu nowej komórki jest też system analityczny, który porównuje osoby zaginione z odnalezionymi zwłokami. Poszukiwania zaginionych wesprze rządowy system alarmowy Child Alert, który pomoże szybciej odnaleźć dzieci i nastolatków. Ruszy do lipca 2013 r. Pozwoli błyskawicznie rozpowszechnić komunikat o zaginięciach dzieci. Jego istotą jest to, że informacja o zaginionym będzie natychmiast zamieszczana w telewizji, radiu, Internecie, na dworcach, lotniskach i billboardach oraz przy autostradach. Podobne centra działają m.in. w Anglii, Francji czy Holandii.
Justyna Bereśniewicz ze stowarzyszenia „Bez śladu" chwali pomysł. – Dziś największym problemem przy zaginięciach jest to, że policja działa sztampowo i rutynowo. Zgłaszając zaginięcie, ludzie często słyszą, że nastolatek pewnie imprezuje, a mąż zniknął, bo miał dość rodziny. Przepływ informacji między komendami jest tak zły, że w jednym powiecie szukają zaginionego, a w sąsiednim chowają go jako „NN", czyli osobę o nieustalonej tożsamości – mówi i zwraca uwagę, że dotąd nie ma w Polsce bazy DNA osób zaginionych. A jeśli ktoś zaginie za granicą, to nasza policja nie spieszy się, by zgłosić to szybko do baz Interpolu.