Reklama

Beata Javorcik: Chińskie wyzwanie dla Europy Środkowo-Wschodniej

Chiński eksport staje się coraz bardziej podobny do eksportu naszego regionu. W efekcie nasz region mocniej konkuruje z Chinami niż inne gospodarki wschodzące – mówi Beata Javorcik, główna ekonomistka Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.

Publikacja: 23.10.2025 04:32

Beata Javorcik, główna ekonomistka Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju

Beata Javorcik, główna ekonomistka Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju

Foto: materiały prasowe

EBOR podniósł prognozę wzrostu polskiego PKB do 3,5 proc. w tym roku i 3,4 proc. w przyszłym. Polska rozwija się szybciej niż region, który ma urosnąć 2,4 proc. w tym i 2,7 proc. w przyszłym roku. Z czego to wynika?

Po pierwsze, z tego że jako większa gospodarka jest bardziej zdywersyfikowana i bardziej odporna na wstrząsy. Porównajmy Polskę np. ze Słowacją, która jest bardzo zależna od przemysłu samochodowego.

Postawili na tę branżę, to się wydawało wielkim sukcesem, ale brak dywersyfikacji ciągnie ich w dół?

Tak, ale pamiętajmy, że gospodarkom mniejszym jest też trudniej się dywersyfikować. Na dodatek cła, którym podlegał eksport słowacki w USA, poszły w pierwszej połowie tego r. bardzo do góry z 2,5 proc. do około 12,5 proc. W przypadku innych krajów regionu ten wzrost był dużo mniejszy, a to dlatego, że stawki celne na samochody były wyższe. Drugim czynnikiem, który ma wpływ na polską gospodarkę, są inwestycje.

Bardziej publiczne, niż prywatne?

To właśnie inwestycje publiczne, czyli np. Rail Baltica, odnawialne źródła energii, wydatki na obronność. No i oczywiście fundusze unijne, których wpływ w Polsce jest przesunięty: zaczęły one napływać później, ale muszą być wykorzystane do połowy przyszłego roku, więc widzimy efekt sprężania się z nimi.

W Warszawie trwa ofensywa remontów linii tramwajowych.

W naszym regionie inwestycje publiczne odgrywają większą rolę, tym bardziej że mamy spadek stopy inwestycji. Od czasu kryzysu finansowego we wszystkich krajach, gdzie działa EBOR, odnotowaliśmy ogromny spadek inwestycji w relacji do PKB. Plasowały się na poziomie 30 proc., spadły bardzo szybko i już się nie podniosły. Na innych rynkach wschodzących aż tak dużego spadku nie odnotowano. Ani w zaawansowanych gospodarkach.

Reklama
Reklama

Mamy ogromną niepewność związaną i z wojną, i z sytuacją gospodarczą na świecie. I choć ostatnio indeksy niepewności co do polityki handlowej czy polityki gospodarczej spadły, to i tak pozostają na najwyższym poziomie odnotowanym w ciągu ostatnich 25 lat. Tak jest np. w Niemczech, co wstrzymuje tamtejszy biznes przed inwestowaniem. A to, co się dzieje w Niemczech, mocno przekłada się na eksport z gospodarek regionu.

Około 30 proc. polskiego eksportu idzie do Niemiec i duża część to eksport kooperacyjny, który wraz z niemieckimi wyrobami jedzie w świat.

To jest eksport, który jest w globalnych łańcuchach dostaw, ale pamiętajmy, że słaba koniunktura w Niemczech oznacza również niższy popyt na dobra konsumpcyjne, od jedzenia po meble. Nasz raport pokazuje rozdźwięk pomiędzy dosyć przyhamowanym wzrostem w Europie wschodzącej, na co duży wpływ ma słaba koniunktura w Niemczech, a innymi regionami, np. Azją Centralną.

Tam gospodarki rosną w tempie 3-4 proc. rocznie.

I tu widać wpływ czynników zewnętrznych, bo na Azję Centralną wpływ tego, co się dzieje w Niemczech, jest znikomy.

Czy widać duże inwestycje z Europy w USA, do czego miały „zachęcić” cła?

Zacznijmy od handlu. Eksport do USA w regionach, gdzie EBOR działa, poszedł w górę o 8 proc. r/r. Ale ten wzrost był największy w pierwszym kwartale, czyli generalnie chodziło o to, żeby wysłać towary, zanim cła wejdą w życie.

Czyli to były zapasy?

W większości przypadków tak. Choć sytuacja wyglądała różnie w różnych krajach. Z jednej strony wartość eksportu z Kazachstanu do USA w pierwszej połowie 2025 r. poszła bardzo w górę rok do roku, dzięki m.in. sztabkom srebra i złota. Tak również stało się na Węgrzech – dzięki lekom i komputerom. Ale eksport ze Słowenii spadł o 1,1 proc. PKB.

Ale przecież oni też produkują leki.

Słowenia jest włączona w szwajcarskie łańcuchy dostaw firm farmaceutycznych.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

W polityce handlowej USA najgorsza jest niepewność

A Szwajcarzy dostali cłami w USA mocno po głowie…

…39 proc. Jednak wpływ amerykańskich ceł jeszcze nie jest w pełni odczuwalny, bo cła zapłacone przez eksporterów z regionów EBOR w pierwszej połowie roku poszły w górę średnio o mniej niż 3 pkt proc. Choć były wyjątki – w Azerbejdżanie uderzyły taryfy celne na aluminium, a w Słowację – na samochody. Pozytywną wiadomością dla Słowacji i Węgier jest to, że Ameryka obniży cła na import samochodów z Europy. I tu warto zauważyć, że te cła są niższe niż nałożone przez USA na Chiny (tu efektywna stawka w pierwszej połowie 2025 r. wynosiła 25 proc.). Jesteśmy w lepszej sytuacji niż Chiny, bo jeśli spojrzeć na poszczególne rodzaje produktów, to w przypadku chińskich praktycznie wszystkie obciążane były stawką powyżej 10 proc. W przypadku eksportu z Unii do USA tylko jedna czwarta produktów obciążona była cłem powyżej 10 proc. Kraje Unii są w dużo lepszej sytuacji niż Chiny, ale gorszej niż Meksyk i Kanada.

Jak to? Przecież Kanada i Meksyk jako jedne z pierwszych trafiły na celownik prezydenta Trumpa.

Ale układ handlowy pomiędzy tymi krajami a USA, tzw. NAFTA, czy jak kto woli USMCA, jednak nadal działa. To samo np. w przypadku Jordanii, która też miała umowę o wolnym handlu z USA. W danych widać natomiast spadek amerykańskiego importu z Chin i wzrost – z regionów, gdzie obecny jest EBOR. Następuje pewna substytucja.

To dobra wiadomość.

Pytanie, jak długo to potrwa. Negocjacje amerykańsko-chińskie nie zakończyły się.

Niepewność geopolityczna sprawia, że kraje z multiwektorową polityką zagraniczną stały się bardziej atrakcyjne i inwestycje płyną tam zewsząd, i z Zachodu, i ze Wschodu

I ciągle jesteśmy przed spotkaniem Trumpa z Xi.

Pamiętajmy również, że następuje duża relokacja produkcji z Chin do innych regionów. Pytał pan o inwestycje zagraniczne. Co tu widać? USA mają szybszy wzrost liczby ogłaszanych projektów greenfield niż Europa (na podstawie danych „Financial Times”, które obejmują większe inwestycje). W 2025 r. ekstrapolacja na podstawie I kwartału wygląda nieźle dla Stanów. Duża część inwestycji pochodzi tam z Unii. Dla odmiany w Niemczech widzimy spadek inwestycji. Ale Europa Zachodnia nawet bez Niemiec w tym roku dosyć mizernie wygląda. Troszkę lepiej Szwajcaria.

Reklama
Reklama

Geopolitykę widać w spadku inwestycji w Chinach, który następował od 2020 r., bo pamiętajmy, że podwyżki ceł zaczęły się już w 2018 r., za pierwszej kadencji Trumpa i te taryfy nie zostały zmienione przez administrację Bidena. Inwestycje amerykańskie w Chinach bardzo zmalały. Skorzystał na tym Wietnam, bo ma umowę o wolnym handlu i bardzo duży eksport do USA. Indie też zyskały dużo inwestycji z USA.

Czytaj więcej

Główna ekonomistka EBOR: Rosja od lat szykowała się do wojny

Kto jeszcze korzysta? Kraje, które mają tzw. multiwektorową politykę zagraniczną, czyli Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Uzbekistan, Kazachstan i Egipt. Niepewność geopolityczna sprawia, że kraje z multiwektorową polityką zagraniczną stały się bardziej atrakcyjne i inwestycje płyną tam zewsząd, i z Zachodu, i ze Wschodu. Widać tam inwestycje chińskie i z krajów prowadzących podobną politykę jak Pekin. Pytanie brzmi, jak długo będą mogły tę multiwektorową politykę prowadzić?

Co jeszcze widać w najnowszym raporcie EBOR?

Chiny eksportują teraz więcej niż USA i Niemcy razem wzięte. To około 25 proc. światowego eksportu. Popatrzyliśmy na strukturę eksportu z krajów EBOR-owskich i na strukturę eksportu chińskiego. Okazuje się, że chiński staje się coraz bardziej podobny do eksportu naszego regionu. Nasz region mocniej konkuruje z Chinami niż inne gospodarki wschodzące. Chiny eksportują towary, które są bardziej złożone, niż można byłoby oczekiwać, patrząc na ich poziom rozwoju, np. PKB na głowę mieszkańca.

W Polsce nie postrzega się Chin jako naszej konkurencji. Konsumenci zachwycają się tanią elektroniką, w każdym centrum handlowym kuszą auta chińskie, które są relatywnie tańsze od europejskich.

Część tego podobieństwa to właśnie samochody, akumulatory. Cały dyskurs ostatnio koncentruje się na tym, że ponieważ Chinom trudniej eksportować do Stanów, one zrobią dumping i zaleją nasz rynek. Zapominamy, że konkurujemy z nimi również w krajach trzecich.

Reklama
Reklama

Smutne je to, że na liście 2000 firm o największych wydatkach R&D na świecie są tylko dwie firmy z naszego regionu,: jedna węgierska i jedna ze Słowenii

Co z tym można zrobić? Wpływu na politykę celną krajów trzecich nie mamy.

I tu wracamy do raportu Draghiego, opublikowanego rok temu. Europa traci konkurencyjność w stosunku do USA, a Chiny nas doganiają. Proszę spojrzeć na listę 2000 firm, które najwięcej na świecie wydają na badania i rozwój. W 2023 r. jedną trzecią listy zajmowały firmy amerykańskie, jedną czwartą chińskie, jedną piątą europejskie i jedną dziesiątą japońskie. Dwadzieścia lat wcześniej lista była zdominowana przez firmy europejskie, których było ponad 30-35 proc. Chińskich firm było zaledwie 5 proc. Smutne jest to, że z naszego regionu na tej liście są tylko dwie firmy: jedna węgierska i jedna ze Słowenii, farmaceutyczne. Jest też turecka, z przemysłu zbrojeniowego.

Jak to się stało, że przespaliśmy ten czas? A właściwie Europa Zachodnia przespała, bo my wtedy nadganialiśmy.

Częściowo dlatego, że Chiny urosły. Patrząc na PKB mierzony siłą nabywczą, w 2016 r. przeskoczyły USA i są też większe niż Unia Europejska. Ponadto w Europie nie mieliśmy rewolucji cyfrowej, którą miały Stany. To skutek tego, że mamy mniej venture capital.

My Europejczycy generalnie nie lubimy ryzyka...

...to wiąże się nie tylko z innym podejściem do ryzyka, ale szerzej – z rynkami finansowymi, czyli ostatnio z dyskursem o budowie Savings and Investment Union (Unia Oszczędności i Inwestycji, która ma połączyć 27 krajowych rynków kapitałowych w jeden silny unijny – red.).

Czytaj więcej

Beata Javorcik: Nadmierne zyski firm? To zadanie dla UOKiK-u
Reklama
Reklama

Jesteśmy w stanie to nadrobić? Każdy kraj chciałby mieć kontrolę nad swoim rynkiem kapitałowym, ale jeśli nie skleimy 27 rynków w jeden duży konkurencyjny, to nasze pieniądze będą dalej płynąć z Europy do Stanów.

W Europie są pomysły, tylko trudno znaleźć finansowanie. Trzeba więc do sprawy podejść dwutorowo. Z jednej strony można rozwiązać problem na poziomie UE właśnie poprzez Savings and Investment Union, a z drugiej można publiczne fundusze zmusić do działania w venture capital (VC). Spójrzmy na dane, gdzie wyróżniają się Estonia i Litwa. W Estonii inwestycje VC mają wartość 0,5 proc. PKB, w następnej Litwie – 0,25 proc. PKB, a w Polsce praktycznie nic nie ma. W USA inwestycje VC to około 0,5 proc. PKB. Jesteśmy daleko w tyle.

Ale czy da się to nadgonić?

Tu są trzy elementy. Pierwszy: czy mamy nowe pomysły biznesowe? Mamy, bo są firmy europejskie, które znajdują finansowanie w Stanach. Drugi element: czy mamy fundusze? Trzeci: czy jesteśmy je w stanie dobrze rozdawać? Czyli czy są ludzie, którzy mają zmysł biznesowy i wiedzą, jak znaleźć następnego jednorożca, następną firmę, która da sobie radę?

Chyba ich znajdziemy, chociaż nie od razu. Izrael znalazł i od ponad 20 lat rozwija ekosystem start-upów.

Tam jest to w dużej mierze finansowane ze środków publicznych, więc tu też coś można zrobić.

Zapytam teraz o globalizację. Dane pokazują, że chyba jeszcze nie jest martwa.

Wydaje mi się, że globalizacja przechodzi ogromną transformację. Zmieniają się reguły gry. Wiemy mniej więcej, w którą stronę to idzie, ale nie do końca wiemy, co się z tego wykluje. Na czym opierał się stary paradygmat? Mieliśmy globalne reguły gry, rewolucję telekomunikacyjną, ochronę własności intelektualnej. Mieliśmy zmiany ustrojowe, tzw. koniec historii. Od lat 90.  wybuch bezpośrednich inwestycji zagranicznych był siłą, która transferowała wiedzę i technologię z jednej części świata do drugiej.

Będzie mniej kooperacji w badaniach i rozwoju. Pewnie będzie większa fragmentaryzacja standardów technicznych. W efekcie będziemy duplikować pewne wysiłki. Będą rygory, gdzie można eksportować pewną technologię

Reklama
Reklama

Skorzystaliśmy na tym w Polsce: know-how przyszedł wraz z zachodnimi inwestycjami.

20 lat temu budżet na R&D Forda, Pfizera czy Siemensa był większy niż publiczne wydatki na badania i rozwój we wszystkich naszych nowych krajach unijnych razem wziętych. Firmy międzynarodowe odpowiadają za połowę światowych wydatków na badania i rozwój. „Produkowały” tę wiedzę w różnych miejscach. I jeśli spojrzeć na patenty zarejestrowane w USA, w Unii i w Japonii, okazuje się, że w przypadku 60 proc. patentów amerykańskich firm wynalazca pracował w głównej siedzibie firmy w USA, 16 proc. – w jej filiach zagranicznych, a 23 proc. to była współpraca wynalazców z centrali i filii. I o ile w latach 80. i 90. gros pieniędzy na R&D wydawały centrale firm, to potem nastąpiło przesunięcie. W przypadku amerykańskich firm – do Europy Zachodniej, a potem dużo wydatków przesunęło się do Chin, Indii i do Izraela.

I co potem?

Potem mieliśmy dyskurs antyglobalizacyjny. Bo po tym, jak Chiny weszły do Światowej Organizacji Handlu, w Stanach Zjednoczonych zniknęło w przemyśle 3 mln miejsc pracy. Oczywiście przyczynił się do tego również postęp technologiczny. Ale o ile w większości krajów oczekiwana długość życia mężczyzn po 50. szła w górę, w USA spadała w przypadku białych mężczyzn bez wyższego wykształcenia. To oni często tracili pracę, a potem był alkohol, narkotyki, depresja, samobójstwa. I dlatego w Ameryce nastąpiła reakcja przeciw globalizacji. Jednocześnie transfer technologii był tak skuteczny, że pomógł Chinom.

Setki milionów ludzi w Azji wyciągnął z biedy.

Wzrost gospodarczy był tam tak szybki, że Chiny stały się konkurencją dla Zachodu i nagle w Ameryce zauważono, że gospodarczo zaczynają dorównywać USA, przynajmniej jeżeli uwzględnić siłę nabywczą (PPP). Zaczęło się przeciwdziałanie: rządy zainteresowały się tym, gdzie produkowana jest wiedza. Zaczęły się ograniczenia co do tego, gdzie i co firmy mogą przesyłać. Powróciła polityka przemysłowa, która ma na celu przywrócenie produkcji i kontrolę nad produkcją wiedzy.

Jaki to będzie miało skutek dla wzrostu światowej gospodarki?

Będziemy wszyscy biedniejsi.

Będziemy płacić więcej za lokalne produkty?

Po pierwsze, będzie mniej kooperacji w badaniach i rozwoju. Pewnie będzie większa fragmentaryzacja standardów technicznych. W efekcie będziemy duplikować pewne wysiłki. Będą rygory, gdzie można eksportować pewną technologię, czyli będzie mniejsza skala produkcji.

Podczas gdy większa pozwalała na obniżenie kosztów…

…dzięki tzw. learning by doing.

Będziemy biedniejsi – przynajmniej statystycznie – dlatego, że w starzejącym się społeczeństwie będziemy mieć dużo więcej ludzi nieaktywnych zawodowo

A jeśli na tę fragmentację nałożyć sztuczną inteligencję i problemy demograficzne Zachodu…

…i Europy Wschodniej.

Słaba demografia to mniej ludzi do pracy. Czy nie będzie tak, że z jednej strony AI odbierze pracę białym kołnierzykom, a z drugiej trudniej będzie np. o hydraulika? Zmaleje popyt na studia i w rezultacie innowacyjność osłabnie? Hydraulik nie wymyśli przecież kolejnej AI.

Tutaj zapytał pan o wiele warstw. Pierwsza warstwa to kurczące się społeczeństwa. Jeżeli pewien jego procent to ludzie będący potencjalnymi wynalazcami, to jeśli społeczeństwo będzie mniejsze, to i wynalazków będzie mniej. A to będzie oznaczało, że wszyscy będziemy biedniejsi.

Będziemy biedniejsi czy będziemy się wolniej rozwijać i bogacić?

Będziemy biedniejsi – przynajmniej statystycznie – dlatego, że w starzejącym się społeczeństwie będziemy mieć dużo więcej ludzi nieaktywnych zawodowo. A co przyniesie sztuczna inteligencja? Z jednej strony są zawody, gdzie jest ona narzędziem i pozwoli ludziom szybciej i lepiej coś robić. Ale są ludzie, którzy będą musieli znaleźć inną pracę. Ten proces już następuje, np. sekretarkom trudniej znaleźć pracę. Natomiast pielęgniarka jej nie straci i być może będzie nawet lepiej pracować, bo AI pomoże jej szybciej pewne informacje zebrać i spisać. Dentysta też nadal będzie miał zajęcie.

W Europie Zachodniej dużo mówi się o tym, że absolwenci wyższych uczelni mają problem ze znalezieniem pracy. Z jednej strony koniunktura jest słabsza, w czasach niepewnych firmy nie chcą inwestować i zatrudniać pracowników. Ale również wiąże się to z tym, że próbują spożytkować sztuczną inteligencję i jeszcze nie wiedzą, do jakiego stopnia będą w stanie to zrobić. Dlatego nie chcą zatrudniać ludzi w nadziei, że AI pewne miejsca pracy wypełni. Tu np. dużo się mówi o młodych prawnikach, którzy na początku kariery zajmują się rutynowym sprawdzaniem dokumentacji i kontraktów. To rzeczy, które w dużym stopniu można zautomatyzować.

Co to będzie oznaczać?

Będziemy mieć spore zmiany w strukturze zatrudnienia. Podejrzewam, że to doprowadzi do tego, że zarobki w pewnych zawodach wymagających wykształcenia uniwersyteckiego spadną, a pójdą w górę w zawodach, które nie konkurują ze sztuczną inteligencją, czyli np. w zawodzie hydraulika.

Ważne jest, by przy zamówieniach zbrojeniowych zachować element konkurencji

Do jakiego stopnia błyskawicznie rosnące wydatki zbrojeniowe będą napędzać gospodarkę?

Stoimy jednocześnie przed wyzwaniem konkurencyjności i imperatywem politycznym, by wydać więcej na zbrojenia. Musimy te dwa cele połączyć. Wszystkie gospodarki, również gospodarka polska, bardzo się zadłużają, co oznacza, że w najbliższym czasie nie będzie tak dużych funduszy, by wspomóc ich konkurencyjność. Dlatego ogromnie ważne jest to, by mądrze wydać fundusze na zbrojenia. Po pierwsze, nie tylko na zbrojenia w wąskim znaczeniu tego słowa, ale również na odporność infrastruktury, cyberbezpieczeństwo, infrastrukturę komunikacyjną…

…energetyczną.

Bo wydatki na bezpieczeństwo szerzej pojęte procentują korzyściami dla sektora prywatnego i dla wzrostu gospodarczego. Ważne też, by wydawać nie tylko na najlepsze systemy obronne, które są dzisiaj dostępne, ale również na badania i rozwój, na wynalezienie najlepszych systemów dnia jutrzejszego. To nasza szansa. Ważne jest, by rozdawać kontrakty nie tylko firmom, które będą produkować na rynek polski, ale tym, które potencjalnie produkowałyby na rynek europejski.

Efekt skali, niższe koszty?

Tak, efekt skali. Trzeba podejść do tego rozważnie.

A może wspólnie wydawać?

Na pewno ważne jest to, żeby była koordynacja. Żeby nie było 12 rodzajów czołgów w Unii Europejskiej. Ważne jest to, by zachować element konkurencji. Bo jeżeli nie będzie konkurencji między dostawcami, to…

…ceny pójdą w górę?

I nie będą to systemy, które są najlepsze z możliwych.

Handel
Na święta szykuje się skok cen. Kawa i alkohol drożeją najmocniej
Handel
Shein kontratakuje. Chińska platforma oskarża francuski rząd o „spisek” i „krucjatę”
Handel
Niedziele handlowe w grudniu 2025: Kiedy będzie można zrobić świąteczne zakupy?
Handel
Stało się – Prada ogłosiła, że przejęła rodzimego rywala Versace. „Transakcja dekady”
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Handel
Black Friday jednak nie rozczarował, Polacy ruszyli na zakupy. Zwłaszcza online
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama