Wydział do zadań specjalnych

Od 1990 roku działała komórka kontrwywiadu, która mogła m.in. prowadzić nielegalną inwigilację prawicy. Zlikwidowano ją dwa lata temu

Publikacja: 23.07.2008 04:11

W Urzędzie Ochrony Państwa, a potem w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przez lata działała specjalna komórka – wydział VI – zajmująca się inwigilacją na potrzeby kontrwywiadu – doniósł „Dziennik”.

– „Szóstkarze” byli odseparowani od reszty funkcjonariuszy, wchodzili osobnym wejściem. Nie wiedzieliśmy, czym się zajmują. Wyglądało to jak tajny wydział CIA z „Trzech dni Kondora”. Kontrolowali ich jedynie szefowie kontrwywiadu – relacjonuje gazecie były pracownik ABW. Inny z informatorów przyznał, że wydział VI, podobnie jak cały kontrwywiad, przeszedł proces weryfikacji komunistycznych służb prawie nietknięty, a szefem komórki był oficer z kilkunastoletnim stażem w SB.

Wydział kazał zlikwidować dopiero we wrześniu 2006 r. ówczesny szef ABW Bogdan Święczkowski. Powód? Mógł posiadać informacje, że wydział prowadził bezprawne działania.

– Komisja ds. służb powinna sprawdzić, czy wydział ten nie łamał prawa – uważa Janusz Zemke, członek speckomisji.

Z informacji „Rz” wynika jednak, że chodziło nie o wydział VI, lecz V. – Nie demonizowałbym działalności wydziału V – mówi „Rz” gen. Andrzej Kapkowski, były szef UOP. – Wykonywał on działania specjalne, które w żargonie służb nazywamy dosiadem. Polegały one m.in. na tajnym wchodzeniu, wykonaniu określonego zadania i opuszczeniu miejsca tak, aby nikt się nie zorientował – dodaje.

– Nie była to jednostka, która podejmowała działania operacyjne. Nie wytwarzała dokumentów, ale pomagała w ich uzyskaniu. Pełniła rolę usługową wobec kontrwywiadu – mówi były szef UOP.

Co innego twierdzą jednak byli funkcjonariusze Urzędu Ochrony Państwa. – To była struktura bez żadnych zmian przeniesiona po 1990 r. z SB, nad którą nie było żadnej kontroli – opowiada były oficer UOP.

Inny związany ze służbami rozmówca „Rzeczpospolitej” twierdzi, że wydział V mógł brać czynny udział w głośnej sprawie inwigilacji prawicy na początku lat 90.

– Część dokumentów, które były w tzw. szafie pułkownika Lesiaka, pochodziło właśnie z tego wydziału – uważa nasz informator.

Sam płk Jan Lesiak twierdzi, że kojarzy wydział V. – Sprawy inwigilacji prawicy nigdy nie było, co udowodnił sąd. Jak więc ten wydział może mieć z nią coś wspólnego? – mówi „Rzeczpospolitej”.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

W Urzędzie Ochrony Państwa, a potem w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przez lata działała specjalna komórka – wydział VI – zajmująca się inwigilacją na potrzeby kontrwywiadu – doniósł „Dziennik”.

– „Szóstkarze” byli odseparowani od reszty funkcjonariuszy, wchodzili osobnym wejściem. Nie wiedzieliśmy, czym się zajmują. Wyglądało to jak tajny wydział CIA z „Trzech dni Kondora”. Kontrolowali ich jedynie szefowie kontrwywiadu – relacjonuje gazecie były pracownik ABW. Inny z informatorów przyznał, że wydział VI, podobnie jak cały kontrwywiad, przeszedł proces weryfikacji komunistycznych służb prawie nietknięty, a szefem komórki był oficer z kilkunastoletnim stażem w SB.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Służby
BMW szefa policji bez ubezpieczenia. Po wypadku idzie do kasacji
Służby
Pożar w Siemianowicach: to nie był przypadek. Rosyjskie służby zlecają podpalenia
Służby
Afera w RARS. Były dyrektor Biura Zakupów zatrzymany przez CBA
Służby
Dwa zarzuty dla byłego komendanta głównego policji. Chodzi o granatnik na komendzie