Ratownicy ochotnicy chcą mieć latający sprzęt, by z góry obserwować potencjalne zagrożenia. Pomysł popiera strażacka centrala. – Trzeba iść z duchem czasu – uważa Paweł Frątczak, rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej.
Z nieba widać znacznie więcej
Do zakupu wiatrakowca przymierza się właśnie Ochotnicza Straż Pożarna z Nowego Stawu na Żuławach. – Podczas XIII zajazdu OSP podjęliśmy decyzję o propagowaniu ultralekkich pojazdów latających – mówi „Rz” Zygmunt Tomczonek, wiceprezes OSP i mieszkaniec Nowego Stawu.
Dodaje, że ochotnicy są zainteresowani wiatrakowcami – niewielkimi dwuosobowymi maszynami, które przypominają helikopter. I podkreśla główną zaletę sprzętu – cenę. Taki statek powietrzny kosztuje ok. 350 tys. zł. Dla porównania: średni samochód gaśniczy to wydatek ok. 500 tys. zł.
– Wiatrakowce osiągają prędkość 150 km na godzinę, mogą się wznieść na wysokość 150 metrów. Szybko też mogą się zniżyć nawet na wysokość 5 metrów – tłumaczy wiceprezes OSP. Takie maszyny zużywają 22 litry paliwa na godzinę.
Do czego wiatrakowce mogą być używane? – To będą powietrzne pojazdy rozpoznawcze. Mają radiostację i kamery termowizyjne, mogą być wykorzystywane przy poszukiwaniach zaginionych – wylicza prezes Tomczonek. Dodaje, że takim statkiem można podwieźć ratownika na miejsce wypadku czy zrzucić np. żywność powodzianom. – Poza tym chcemy przyciągnąć młodych do OSP. Wiatrakowce będą obsługiwać nasi przeszkoleni ludzie. W każdej jednostce, gdzie będą maszyny, chcemy mieć po trzech pilotów – tłumaczy.