Polska armia po Nangar Khel

Ekspert wojskowy: – Dotąd wojsko kojarzyło się z defiladami. Teraz ludzie zobaczyli, że żołnierz może też zabić

Aktualizacja: 03.06.2011 03:29 Publikacja: 02.06.2011 21:46

Większość uniewinnionych żołnierzy wiąże swoją przyszłość z armią. Na zdjęciu (od lewej) plut. Tomas

Większość uniewinnionych żołnierzy wiąże swoją przyszłość z armią. Na zdjęciu (od lewej) plut. Tomasz Borysiewicz, ppor. Łukasz Bywalec

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Były uściski, gratulacje, podziękowania. – Honor polskiego żołnierza został obroniony – oznajmił szef MON Bogdan Klich. Ale choć sąd uniewinnił w środę siedmiu komandosów oskarżonych o ostrzelanie afgańskiej wioski, sprawy Nangar Khel nie można uznać za zamkniętą. I to nie tylko dlatego, że wyrok jeszcze się nie uprawomocnił, a prokuratura rozważa apelację.

Eksperci i zwykli żołnierze są zgodni – nasza armia prawdopodobnie już nigdy nie będzie taka sama.

Sprawa Nangar Khel wymusiła istotne zmiany w prawie. Najważniejsza dotyczy zasad użycia broni. Do niedawna były one identyczne dla żołnierzy służących w jednostce w kraju i dla tych w Afganistanie. Od stycznia tego roku obowiązuje jednak znowelizowana ustawa o udziale polskich kontyngentów w misjach zagranicznych. – Precyzyjnie określa sytuacje, w których żołnierz może użyć broni – nie tylko w samoobronie, ale także wyprzedzająco, kiedy on albo jego przełożony uzna, że grozi mu niebezpieczeństwo – podkreślał Klich.

Janusz Walczak, ekspert wojskowy, uważa jednak, że nawet jeśli decydenci wyciągnęli wnioski z afgańskiej lekcji, zrobili to zbyt późno. – Nowe przepisy weszły w życie dopiero trzy lata po Nangar Khel i aż osiem lat po misji w Iraku – podkreśla.

Od zmian prawnych ważniejsze są te, które zaszły w głowach ludzi. – Sprawa Nangar Khel odcisnęła ogromne piętno na armii i musi minąć jeszcze wiele lat, by zwykli żołnierze o tym zapomnieli – uważa gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych. Mówi o tzw. syndromie Nangar Khel: – Żołnierze mają w głowach to, że żandarmeria przeprowadziła szturm na domy zatrzymanych. Pamiętają, co przeżywały ich rodziny, i że sami komandosi spędzili długie miesiące w areszcie. Stąd brał się późniejszy strach przed używaniem broni na misjach.

– Po tych zatrzymaniach chłopcy bali się działać – potwierdza podoficer służący w Afganistanie. – Wielu powtarzało sobie: „przecież, jak pójdzie coś nie tak, mnie także mogą wsadzić do paki i oskarżyć o zbrodnie".

Przyznaje jednak, że z czasem paraliż był coraz mniejszy. Czy teraz zniknie zupełnie? – Mam taką nadzieję – mówi.

Według Artura Bilskiego, komandora w stanie spoczynku i wojskowego analityka, sprawa Nangar Khel odbrązowiła polską armię. – Do tej pory kojarzyła się z defiladami. Na misji żołnierze pomagali miejscowym, rozdawali cukierki, co najwyżej sami mogli zginąć. Teraz ludzie zobaczyli, że także polski żołnierz może zabić – podkreśla.

Czy po uniewinnieniu żołnierzy mit nie zostanie jednak odbudowany na nowo? – To jest możliwe – uważa Bilski. – Ale mówienie o mundurze i honorze nie może przysłonić oczywistej prawdy. Wojsko musi być profesjonalnie wyszkolone i wyposażone. Bo wybierając się do Afganistanu, jedzie na wojnę.

Według niego takie sprawy jak Nangar Khel mogą się powtarzać. – Nie wolno jednak dopuszczać do tego, by ich wyjaśnianie trwało latami – mówi.

Tymczasem uniewinnieni żołnierze będą zapewne starali się wrócić do normalnego życia. Sześciu z nich nadal wiąże je z armią (tylko st. szer. Damian Ligocki odszedł do cywila). – Nie wyobrażam sobie robienia czegokolwiek innego. Jestem żołnierzem – podkreśla ppor. Łukasz Bywalec. Szef MON pytany w TVP o ich dalsze kariery zaznaczył: – Oficerowie i żołnierze uniewinnieni w sprawie Nangar Khel mają prawo awansować.

Misja w Afganistanie

Kolejny polski żołnierz zabity

Starszy kapral Jarosław Maćkowiak zginął, dwaj jego koledzy zostali lekko ranni. Do zdarzenia doszło wczoraj rano. Żołnierze zostali zaatakowani podczas patrolu w okolicach bazy Giro w prowincji Ghazni. Napastnicy ostrzelali ich z karabinów i granatników przeciwpancernych. Polacy odpowiedzieli ogniem. Trzech rannych żołnierzy trafiło do szpitala polowego w Ghazni. Starszego kaprala Maćkowiaka nie udało się uratować. Zabity żołnierz to 27. ofiara polskiej misji w Afganistanie. Na co dzień służył w 17. Wielkopolskiej Brygadzie Zmechanizowanej w Międzyrzeczu. Był kawalerem.

—zal

Przeczytaj także artykuły:

Spadki i darowizny
Odziedziczyłeś majątek? By dysponować spadkiem, musisz mieć ten dokument
Praca, Emerytury i renty
NSA: honorowe krwiodawstwo nie ma pierwszeństwa przed policyjną służbą
Sądy i trybunały
Resort sprawiedliwości już nie chce likwidacji Izby Odpowiedzialności Zawodowej
Prawo drogowe
Ten wyrok ucieszy osoby, które oblały egzamin na prawo jazdy
Prawo karne
Lech Wałęsa przegrał w sądzie. Chodzi o teczki TW „Bolka”