Wojsko kupuje limuzyny

Oficjalny powód nabycia 20 luksusowych aut: mają być wykorzystane podczas prezydencji Polski w UE. Sęk w tym, że będzie ją obsługiwać BOR, a nie wojsko

Publikacja: 03.02.2011 03:28

Zdaniem byłego szefa Wojsk Lądowych zakupem land-roverów powinna się zająć prokuratura. Na zdjęciu l

Zdaniem byłego szefa Wojsk Lądowych zakupem land-roverów powinna się zająć prokuratura. Na zdjęciu land-rover discovery 4 z 1. Brygady Logistycznej w Bydgoszczy

Foto: Fotorzepa, JANUSZ WALCZAK JW JANUSZ WALCZAK

Land-rovery discovery kupił Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych (IWSZ), kierowany przez gen. Zbigniewa Tłoka-Kosowskiego, na początku roku. Są wyposażone m.in. w skórzane fotele i podgrzewane szyby. Armia zapłaciła za nie ok. 5 mln zł.

Czym wojskowi tłumaczą ten zakup? – Samochody terenowe o podwyższonym standardzie zostały zakupione do zabezpieczenia transportowego wizyt zagranicznych związanych z prezydencją Polski w Unii Europejskiej – wyjaśnia ppłk Andrzej Lis, rzecznik prasowy IWSZ.

Tymczasem nasze przewodnictwo w UE, które zaczyna się 1 lipca tego roku, mają pod względem transportowym obsługiwać służby należące do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, głównie Biuro Ochrony Rządu. Funkcjonariusze BOR będą m.in. wozić oficjeli unijnych. Biuro specjalnie na prezydencję kupiło 27 samochodów Audi za łącznie ok. 7,5 mln zł. Rozmówcy „Rz” z BOR dziwią się zakupom wojska.

– Od 29 do 30 września ma się odbyć we Wrocławiu spotkanie szefów resortów obrony państw NATO – mówi jeden z oficerów BOR. – Adam Rapacki, wiceszef MSWiA, jeszcze nie zdecydował, jaka będzie kategoria zabezpieczenia tego spotkania, a od tego zależy, kto się tym zajmie. Jednak to najprawdopodobniej my będziemy to robić, choć może wojsko nas wesprze, ale do tego nie potrzeba im aż 20 limuzyn.

Wojskowi, z którymi rozmawiała „Rz”, uważają, że gdyby wojsko miało wspierać BOR, wystarczyłyby do tego mercedesy, które armia kupiła niedawno dla Żandarmerii Wojskowej.

W armii kupno przez gen. Tłoka-Kosowskiego luksusowych land-roverów wzbudziło falę krytyki. – Te samochody są jak kukułcze jajo. Generałowie nie chcą nimi jeździć, bo boją się, że będą posądzeni o afiszowanie się w luksusowej limuzynie w sytuacji, gdy w wojsku brakuje pieniędzy na wszystko, a zwykli żołnierze jeżdżą starymi tarpanami honkerami – mówi jeden z wysokich oficerów.

Gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych, uważa, że ten zakup to ogromny skandal i nie ma żadnego uzasadnienia. – To kolejny model samochodu wprowadzanego do wojska – podkreśla. Zdaniem gen. Skrzypczaka sprawą powinni się zająć prokuratorzy.

– Ta informacja wprawiła mnie w ogromne zdumienie – mówi z kolei gen. Sławomir Petelicki, twórca GROM. – Z tego, co widziałem, takimi samochodami jeżdżą w Londynie najbogatsi Rosjanie.

Land-rovery discovery kupił Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych (IWSZ), kierowany przez gen. Zbigniewa Tłoka-Kosowskiego, na początku roku. Są wyposażone m.in. w skórzane fotele i podgrzewane szyby. Armia zapłaciła za nie ok. 5 mln zł.

Czym wojskowi tłumaczą ten zakup? – Samochody terenowe o podwyższonym standardzie zostały zakupione do zabezpieczenia transportowego wizyt zagranicznych związanych z prezydencją Polski w Unii Europejskiej – wyjaśnia ppłk Andrzej Lis, rzecznik prasowy IWSZ.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Internet i prawo autorskie
Bruksela pozwała Polskę do TSUE. Jest szybka reakcja rządu Donalda Tuska
Prawnicy
Prokurator z Radomia ma poważne kłopoty. W tle sprawa katastrofy smoleńskiej
Sądy i trybunały
Nagły zwrot w sprawie tzw. neosędziów. Resort Bodnara zmienia swój projekt
Prawo drogowe
Ten wyrok ucieszy osoby, które oblały egzamin na prawo jazdy
Dobra osobiste
Karol Nawrocki pozwany za książkę, którą napisał jako Tadeusz Batyr