Nangar Khel: Wojsko czekało na uniewinnienie

Zakończył się najgłośniejszy wojskowy proces. Od początku wzbudzał wiele emocji

Publikacja: 02.06.2011 03:31

Sprawa ostrzału Nangar Khel nie ma precedensu w historii polskiej misji w Afganistanie. Na zdjęciu p

Sprawa ostrzału Nangar Khel nie ma precedensu w historii polskiej misji w Afganistanie. Na zdjęciu patrol Zgrupowania Bojowego Alfa w 2009 r.

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

– Wygraliśmy bitwę, trzeba wygrać wojnę – mówił wczoraj po opuszczeniu sądu chorąży Andrzej Osiecki, jeden z siedmiu żołnierzy oskarżonych o ostrzelanie afgańskiej wioski. Kiedy godzinę wcześniej usłyszał słowo „niewinny", nie drgnęła mu nawet powieka. – Tak samo przyjmowałbym wyrok skazujący. Jestem żołnierzem – przekonywał.

Ostrzał i zarzuty

Ale sprawa Nangar Khel z pewnością pozostanie w jego głowie do końca życia. Podobnie zresztą, jak w głowach pozostałych oskarżonych, żołnierzy, polityków i milionów osób, które od blisko czterech lat śledziły ją za pośrednictwem mediów.

Pierwszy akt dramatu rozegrał się 16 sierpnia 2007 r. w afgańskiej prowincji Paktika. O godz. 8.15 w okolicach Nangar Khel pojazdy sił ISAF (koalicji w Afganistanie) zostały uszkodzone przez minę-pułapkę, a potem ostrzelane przez talibów. Po kilku godzinach na miejsce został wysłany polski patrol. Żołnierze rozstawili moździerz i otworzyli ogień. Część pocisków spadła na wolno stojące zabudowania. Podczas ostrzału zginęło sześć osób, dwie w szpitalu.

Początkowo Żandarmeria Wojskowa prowadziła śledztwo pod kątem nieostrożnego użycia broni. Ale w listopadzie 2007 r., krótko po powrocie do kraju, siedmiu komandosów zostało w spektakularny sposób zatrzymanych. Sześciu z nich prokuratura zarzuciła zbrodnię wojenną, za co grozi nawet dożywocie. Siódmy, który obsługiwał karabin, a nie moździerz, miał odpowiadać za ostrzelanie niebronionego obiektu cywilnego. Wszyscy trafili do aresztu.

Według śledczych żołnierze jeszcze w bazie usłyszeli od swojego dowódcy kapitana Olgierda C. rozkaz ostrzelania wioski. A potem go zrealizowali.

Podczas śledztwa mnożyły się jednak wątpliwości. Wyszło na jaw, że krótko przed akcją żołnierze meldowali swoim przełożonym o wadach moździerza i amunicji, a w okolicy rzeczywiście byli talibowie.

Akt oskarżenia był gotowy w lipcu 2008 r., ale sąd zwrócił go prokuraturze i nakazał uzupełnić materiał. Śledczy złożyli zażalenie do Sądu Najwyższego, a ten stwierdził, że „proces może się rozpocząć". Ruszył jednak dopiero w lutym 2009 r. Blisko półtora roku później sąd ponownie nakazał prokuraturze zebranie dodatkowych dowodów. Ostatecznie to się nie udało. I właśnie to mógł być decydujący moment procesu.

Błędy śledczych?

Sąd uznał wczoraj, że niedających się usunąć wątpliwości nie można rozstrzygać na niekorzyść oskarżonych. Sędzia płk Mirosław Jaroszewski wyliczał: sąd nie miał dokumentacji, która rozstrzygałaby, skąd prowadzono ostrzał, ani też, ile widzieli świadkowie zdarzenia, opinia balistyczna nie pozwoliła precyzyjnie określić miejsca upadku wszystkich pocisków, zabrakło sądowo-lekarskiej dokumentacji obrażeń ofiar. Według niego nie udało się też bezspornie udowodnić, że Olgierd C. wydał rozkaz ostrzelania wioski. Stąd zamiast kar od pięciu do 12 lat więzienia, których żądał prokurator, siedem uniewinnień.

– Prokuratura popełniła tyle błędów, że wyroku skazującego po prostu być nie mogło – podkreśla Andrzej Reichelt, obrońca dwóch oskarżonych.

Innego zdania są śledczy. – Żołnierze strzelali, by zabić cywilów. Zgromadzony materiał wystarczył do ich skazania. Po analizie pisemnego uzasadnienia zdecydujemy, czy będzie apelacja – mówi płk Jakub Mytych z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

A co na to wojsko? – Plama na honorze historii polskich operacji wojskowych została zmyta – cieszy się gen. Bogusław Pacek, doradca szefa MON. – Jestem przekonany, że takiego wyroku oczekiwali wszyscy żołnierze w polskim wojsku.

Opinie

Bogdan Klich minister obrony narodowej

Byłem przekonany, że sprawa Nangar Khel to błąd, a nie przestępstwo. Dziś przed sądem obroniony został honor polskiego żołnierza. Ta decyzja zamyka trudny rozdział w historii naszych sił zbrojnych. Uniewinnieni żołnierze cały czas służą w Wojsku Polskim. To wyraz zaufania do nich, które potwierdzone zostało wyrokiem sądu.

—zal

Radosław Sikorski minister spraw zagranicznych

Cieszę się, że sąd, przynajmniej pierwszej instancji, uniewinnił żołnierzy. W swoich wypowiedziach prosiłem o wyrozumiałość dla tej sytuacji wojennej, której może nie zrozumieć ktoś, kto na wojnie nie był. Mam nadzieję, że nie będzie grania błędami żołnierzy w celach politycznych. Mieliśmy z tym do czynienia u zarania tej sprawy.

—zal, pap

Zbigniew Ćwiąkalski były minister sprawiedliwości

Sąd nie wskazał jednoznacznie, że zdarzenie miało taki, a nie inny przebieg. Wątpliwości więc pozostają. Ale te należy interpretować na korzyść oskarżonego. Prokuratura miała podstawy, by stawiać zarzuty. Teraz przedstawiciele armii powinni się zastanowić, czy żaden z nich nie ma sobie nic do zarzucenia.

—zal

Waldemar Skrzypczak gen., były dowódca Wojsk Lądowych

Wyrok przyjąłem z ogromną satysfakcją. Od początku wierzyłem w niewinność moich żołnierzy. Szczególnie jednak oburzył mnie sposób zatrzymania ich przed ogłoszeniem przez prokuraturę zarzutów. Dokonanie szturmu na mieszkania żołnierzy było niepotrzebne i nieuzasadnione.

—e.ż.

Sławomir Petelicki gen., były dowódca jednostki GROM

Wierzyłem w niewinność żołnierzy. W mojej opinii nie mogło być innego wyroku niż ten, który zapadł. Cała sprawa od początku wzbudzała wiele kontrowersji. Było zbyt dużo znaków zapytania. Gołym okiem było widać, że prokuratura bardzo chciała oskarżyć żołnierzy, choć nie ma dowodów na ich winę.

—e.ż.

– Wygraliśmy bitwę, trzeba wygrać wojnę – mówił wczoraj po opuszczeniu sądu chorąży Andrzej Osiecki, jeden z siedmiu żołnierzy oskarżonych o ostrzelanie afgańskiej wioski. Kiedy godzinę wcześniej usłyszał słowo „niewinny", nie drgnęła mu nawet powieka. – Tak samo przyjmowałbym wyrok skazujący. Jestem żołnierzem – przekonywał.

Ostrzał i zarzuty

Pozostało 94% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów