Mieszkańcy gmin zwykle wspierają władze. Wiedzą, gdzie stoją urządzenia, i rzadziej płacą. Widzą za to, jak za pieniądze „turystów” powstają nowe chodniki i drogi.
Tak samo podzieleni w opiniach są sami samorządowcy. – Kiedyś zgłosiła się do nas firma, która zaoferowała wynajem urządzenia, ale odmówiliśmy – wspomina Dorota Lew-Pilarska, burmistrz Czempinia (Wielkopolska). – Nie ma u nas straży miejskiej. Musielibyśmy ją powołać. A to rodzi koszty.
Maciej Kobyliński, prezydent sąsiadującego z rekordzistką Kobylnicą około 100-tys. Słupska, dwa lata temu zrezygnował z tego typu dochodów.
– Straż miejska proponowała, żeby zakupić radary, ale prezydent wyraźnie wtedy powiedział, że nie zamierza łupić kierowców – mówi Mariusz Smoliński, rzecznik Urzędu Miejskiego w Słupsku. – I do dziś uważa, że od karania kierowców za przekraczanie prędkości jest policja drogowa, a strażnicy miejscy mają się zajmować tym, czego oczekują od nich mieszkańcy, czyli pilnowaniem ładu i porządku komunalnego.
Podobnie uważa Bernard Rybak, wicewójt gminy Słupsk, która jeszcze do ubiegłego roku miała wspólną straż gminną z Kobylnicą. Kwestia radarów była jednym z powodów, dla których gmina postanowiła się usamodzielnić i utworzyła własną straż.
– Radni zauważyli, że skupianie się na działalności radarowej osłabiło efekty pracy straży gminnej w innych dziedzinach, stąd taka decyzja – mówi Rybak. – My uważamy, że łapanie kierowców na radar nie powinno być priorytetem.
W gminie Słupsk są dwa fotoradary. – Postawiliśmy je jednak z ewidentnej potrzeby zapewnienia bezpieczeństwa – podkreśla Rybak, wskazując, że oba radary stoją niedaleko szkół. – Jeden, w Redzikowie, na krajowej „szóstce”, czyli ruchliwej trasie Szczecin – Gdańsk, drugi zaś na trasie ze Słupska do Ustki, przy skrzyżowaniu, które słynie z wypadków.
Wójt Kobylnicy: – To nie ja stanowię prawo. I jeśli ktoś ustalił, że na jakimś odcinku drogi jest ograniczenie prędkości, to trzeba je respektować. Wiem, że kierowcy się często skarżą, iż jest za dużo ograniczeń, nawet na odcinkach bezpiecznych. Dlaczego państwowe służby drogowe nie podniosą w takich miejscach limitu prędkości?
[ramka][srodtytul]Opinia[/srodtytul]
[b]Włodzimierz Zientarski[/b] | [i]dziennikarz motoryzacyjny[/i]
Generalnie jestem przeciwny nasilaniu karania. Fotoradarom również byłem przeciwny, ale zauważyłem, że jeśli stoją w miejscach naprawdę niebezpiecznych, to kierowcy tam zwalniają. Choć oczywiście nie zapobiega to późniejszej szaleńczej jeździe. Uważam, że gminy nie powinny stawiać fotoradarów bez konsultacji z policją i zarządem drogi, bo to oni najlepiej wiedzą, gdzie jest niebezpiecznie i gdzie takie urządzenie należałoby postawić.Innym problemem jest to, co gminy robią z pieniędzmi zarobionymi na wykroczeniach.Ja uważam, że wpływy z mandatów powinny zasilać budżet państwa. Bo w innym wypadku jest zagrożenie, że będzie to szło w kierunku sprzecznym z rozsądkiem.
[i]—łuz[/i] [/ramka]