W Szczecinie w ostatnich wyborach do rad osiedli brakowało nie tylko wyborców, ale i kandydatów na radnych. Spośród prawie 277 tys. uprawnionych do głosowania kartkę do urn wrzuciło niecałe 9 tys. – nieco ponad 3 proc. O 585 miejsc w 37 radach walczyło 790 osób. W pięciu osiedlach na 37 zgłosiło się tyle samo lub mniej chętnych niż mandatów. Wybory kosztowały miasto blisko 70 tys. zł, a roczne utrzymanie rad pochłania 1,4 mln zł. W poprzednich wyborach było podobnie.
Problemy z frekwencją w wyborach do rad osiedli miał również Gdańsk. Tylko dzięki obniżeniu progu frekwencji z 8 do 5 proc. prawie każda część miasta ma swoją reprezentację. W jednej dzielnicy i sześciu osiedlach rad nie wybrano, bo mieszkańcy o to nie zabiegali. Wybory kosztowały 170 tys. zł.
W Poznaniu głosowało niecałe 8 proc. uprawnionych. Na organizację wyborów miasto wydało 310 tys. zł.
Rady osiedla to najniższy szczebel w strukturze samorządu. Rady miast mogą, ale nie muszą ich powoływać.
Zależy to od woli mieszkańców. Rady reprezentują ich interesy przed urzędnikami z magistratu, miejskich spółek i innych instytucji.