Urzędy, ministerstwa, a nawet sądy coraz częściej zawierają umowy-zlecenia i o dzieło. W ten sposób obchodzą zamrożenie płac w budżetówce. Wydatki z budżetu na takie wynagrodzenia w ciągu czterech lat (2008–2011) wzrosły z ponad 658 mln zł do 1 mld zł.
Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła umowy-zlecenia i o dzieło zawierane w 2014 i w pierwszej połowie 2015 r. W tym czasie skontrolowane jednostki na umowy cywilnoprawne wydały łącznie ponad 409 mln zł, z tego na umowy z własnymi pracownikami – 1,3 mln zł, z innymi osobami fizycznymi – 7 mln zł. Najwięcej zapłaciły firmom zewnętrznym – 400,8 mln zł.
– W zawieraniu umów cywilnoprawnych nie ma nic złego, jeśli dotyczą czynności doraźnych czy uzupełniających. Umowy cywilnoprawne nie mogą być zawierane, gdy wykonywana praca ma charakter podporządkowany. Wtedy trzeba zawrzeć umowę o pracę – mówi prof. Jakub Stelina.
Blisko jedną trzecią umów zleceń jednostki zawarły z osobami niezatrudnionymi nigdzie indziej na podstawie stosunku pracy. Może to wskazywać, że część tych kontraktów zastępuje umowy o pracę. A to jest wykroczeniem przeciwko prawom pracownika. Pozbawia go wielu uprawnień, m.in. prawa do urlopu, zachowania okresu wypowiedzenia czy wynagrodzenia za czas choroby.
– Najczęściej z pracy osób zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych korzystało Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi (366 umów za 3,5 mln zł) oraz Ministerstwo Środowiska (843 za 1,2 mln zł) – mówi Dominika Tarczyńska, rzecznik NIK.