Sprzedawca hot dogów jest lepszy?
Asesorzy jednak, po wielkich bojach i kontrowersjach, wrócili na początku 2018 r. Pamiętam konferencję prasową przedstawicieli poprzedniej Krajowej Rady Sądownictwa, podczas której usłyszałem, że pracownik stacji benzynowej sprzedający hot dogi miałby być bardziej godny zaufania niż absolwent Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Pamiętam kilka miesięcy zawieszenia zawodowego i życiowego ludzi, którzy postanowili pełnić służbę równie ważną, jak trudną. Pamiętam, że mocno im współczułem przede wszystkim tego zawieszenia i niepewności, które dopełniały czas ciężkiej nauki i trudnego egzaminu czy nagrywanej na kilka kamer zdumiewającej procedury wyboru sądów. Uznałem, że są zakładnikami cudzej wojny. Wojny wyniszczającej, toczonej nie zawsze w imię wyższych ideałów mimo częstego ich przywoływania.
Z drugiej strony z podobnym zdumieniem obserwowałem medialne poczynania samych najmocniej zainteresowanych. W jednym z telewizyjnych programów publicystycznych asesor wypowiadał się z zasłoniętą twarzą i zniekształconym głosem. Było to chyba jeszcze bardziej szokujące, niż opowieść o hot dogach. A przy okazji kazało mi wątpić w samodzielność i niezależność kandydatów na pełnoprawnych sędziów.
Takich wątpliwości mam wciąż sporo. Nie dotyczą one wyłącznie wewnętrznych kwalifikacji asesorów, ich kompetencji stricte prawniczych, orzeczniczych. O te jestem spokojny.
Chciałbym spojrzeć na asesorów jako na nową energię, która może wymiar sprawiedliwości napędzić i ukierunkować na najbliższe lata. Chciałbym przede wszystkim, aby nie przepadli pod stosem akt, terminów i uzasadnień do napisania.
W epicentrum sporów
Nie słyszałem i nie przeczytałem jednak niczego, co stanowiłoby niejako program „assistance" dla asesorów czy równie swojskich „feedbacku" bądź „superwizji".
Po łącznie kilkudziesięciu (!) latach specjalistycznego kształcenia sędziowie trafiają między innych ludzi, z konkretnym celem i zadaniem. Mają rozwiązywać ich problemy, podejmować decyzje, czasami umożliwiać stronom sporu samodzielne rozwiązanie ich konfliktów. To nie jest zadanie proste. To jedno z najcięższych działań, w epicentrum sporu, często wieloletniego i pozornie nierozwiązywalnego.