W poniedziałek Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że reforma polskiego wymiaru sprawiedliwości z 20 grudnia 2019 r. narusza unijne prawo (C‑204/21). Chodzi o osławione przepisy zwane "ustawą kagańcową” .
Sędziowie unijnego Trybunału uznali, że Polska uchybiła zobowiązaniom, które na niej ciążą, a niezawisłość i bezstronność w polskim sądownictwie nie są zagwarantowane. Wprowadzone w 2019 r. kary dyscyplinarne dla sędziów za badanie, czy inne sądy spełniają wymóg niezależności, są sprzeczne z prawem UE. Wymogów prawa UE nie spełnia także nowa Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego.
Jak pisze korespondentka "Rzeczpospolitej" z Brukseli, Anna Słojewska, ogłoszenie wyroku oznacza, że Bruksela automatycznie przestaje naliczać kary za niewykonanie zarządzenia tymczasowego wiceprezes TSUE z października 2021 r. Rachunek za tę opieszałość wyniósł 556 mln euro potrąconych z należnych nam funduszy UE. - To są pieniądze, które wykonawca zmian dotyczących wymiaru sprawiedliwości generalnie zabrał polskim obywatelom. One przepadły, ich nie ma - skomentował na antenie TVN24 prokurator Mariusz Krasoń ze Stowarzyszenia Prokuratorów Lex Super Omnia.
Jeśli Polska nie wykona w całości ogłoszonego orzeczenia, to może płacić kolejne kary, ale to wymagałoby nowego wniosku Brukseli.
Czytaj więcej
Rząd przegrał w Trybunale Sprawiedliwości UE sprawę o dyscyplinowanie sędziów i odmawianie im prawa do badania niezależności sądów.