W cieniu zbliżającego się szczytu NATO posłowie najpewniej przyjmą w czwartek kolejną nowelę ustawy o TK autorstwa PiS. Znacznie łagodzi ona poprzednie rozwiązania i wypełnia część zaleceń Komisji Weneckiej. Zarazem jednak ma zapewnić partii władzy większy wpływ na sytuację w Trybunale. Gdyby nie seria destrukcyjnych dla państwa zdarzeń nowelizacja zapewne nie wzbudziłaby większych kontrowersji.
W obecnym splątaniu prawnym, a przede wszystkim politycznym, zakończenie sporu o Trybunał wydaje się mało prawdopodobne. Dlaczego?
Mamy oto bowiem jako jedną ze stron sporu partię władzy, która, zachłysnąwszy się sukcesem wyborczym, podsyciła spór o TK, szkodząc swojemu wizerunkowi i wizerunkowi Polski za granicą. Teraz próbuje się z tego ciążącego jej coraz bardziej konfliktu wyplątać. Mamy również PO, która wywołała kryzys jeszcze w poprzedniej kadencji i wspólnie z nową opozycją uczyniła z niego oręż walki z rządzącymi. Daje on doraźne korzyści, ale nie realne szanse na odsunięcie PiS od władzy. Te może zapewnić tylko poważny program modernizacyjny dla Polski, którego opozycji dziś brak.
Mamy w końcu na scenie prezesa TK, który radykalnymi osądami coraz bardziej wykracza poza rolę sędziego, dołączając do politycznego sporu. Mamy wreszcie elity prawnicze, Sąd Najwyższy i NSA, które zmarnowały szansę na stworzenie przestrzeni do wypracowania kompromisu.
A wszystko to w otoczce uprzedzeń, oskarżeń i braku woli porozumienia w imię dobra publicznego.