Reklama

Tomasz Pietryga: Riposta nowych sędziów

Podważenie legitymacji sędziego z peerelowskim rodowodem może sparaliżować Sąd Najwyższy, ale też zwykłe sądy.

Publikacja: 15.12.2021 19:33

Tomasz Pietryga: Riposta nowych sędziów

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Trójka „nowych" sędziów Sądu Najwyższego uchyliła postanowienie starego sędziego SN, z rodowodem z PRL. Powołała się na tzw. test niezawisłości. W 2019 r. wskazał go TSUE. Pozwala np. na weryfikację sędziów wybranych przez upolitycznioną KRS, gdy ich niezawisłość budzi wątpliwości. Dotychczas korzystali z niego sędziowie, też w SN, którzy kwestionowali status tzw. nowych sędziów. Byli za to zresztą ścigani przez rzeczników dyscyplinarnych Zbigniewa Ziobry, którzy powoływali się m.in. na wyrok Trybunału Konstytucyjnego. TK zakazał oceniania jednych sędziów przez drugich, bo nominacji prezydenta nie można podważyć.

W rozprawie, która odbyła się w symbolicznej dacie 13 grudnia, sędziowie postanowili pójść w poprzek tego wyroku.

Brzemię PRL i rozgrywka

Uchylono orzeczenie sędziego Izby Karnej SN Marka Pietruszyńskiego. Nie oceniono statusu sędziego, ale okoliczności wpływające na to, czy może być postrzegany jako niezależny. Uznano, że nie spełnia standardów niezawisłości, bo jego proces nominacyjny na sędziego sądu wojskowego w 1987 r. był polityczny, uzależniony od Rady Państwa i szefa MON, a on sam należał do PZPR. Sędziowie nie mieli wątpliwości, że weryfikacji sędziów sądów po 1989 r. nie było.

Czytaj więcej

SN kwestionuje niezależność sędziego powołanego przez Radę Państwa PRL

To uderzenie także w podbrzusze SN. Owszem, weryfikacja odbyła się wtedy przez powołaną w 1989 r. Krajową Radę Sądownictwa, ale aż 15 jej członków (również sędziów) należało do partii. W ten sposób po powierzchownej weryfikacji do SN w III RP weszło kilkunastu sędziów stanu wojennego. Nominowanych przez prezydenta Jaruzelskiego. Co ciekawe, problem z weryfikacją miał prof. Adam Strzembosz, bo KRS nie podobała się wówczas solidarnościowa przeszłość profesora.

Reklama
Reklama

Jednak prawdziwym powodem poniedziałkowego postanowienia jest konflikt na śmierć i życie toczony między „nowymi" i „starymi" sędziami SN. Ci ostatni w obronie praworządności nie tylko doprowadzili do zablokowania Izby Dyscyplinarnej i kwestionują władze SN, ale też podważają status „nowych". Teraz przyszło kontruderzenie. Iluzoryczność weryfikacji sędziów z 1989 r. to odbezpieczony granat, który może posłużyć do zakwestionowania statusu nie tylko sędziów SN, którzy karierę rozpoczynali w PRL, ale wszystkich innych.

750 na liście - 8 proc. sędziowskiej populacji

W 2019 r. sędzia SN Kamil Zaradkiewicz sporządził listę prawie 750 sędziów nominowanych przez komunistyczne władze, pytając TSUE o ich niezależność. Otwarcie drogi do kwestionowania tych sędziów może oznaczać perturbacje w całym sądownictwie, jeżeli takie orzeczenia zaczną się powtarzać. Do I prezes SN prof. Małgorzaty Manowskiej już zaczęły napływać apele, aby „skończyła z tym szaleństwem", bo problem statusu sędziów systemowo mogą rozwiązać wyłącznie ustrojowe ustawy, a nie podważanie prawa do orzekania.

Czytaj więcej

Test niezawisłości znów dzieli Sąd Najwyższy
Prawo karne
Prokurator krajowy o śledztwach ws. Ziobry, Romanowskiego i dywersji
Konsumenci
Nowy wyrok TSUE ws. frankowiczów. „Powinien mieć znaczenie dla tysięcy spraw”
Nieruchomości
To już pewne: dziedziczenia nieruchomości z prostszymi formalnościami
Praca, Emerytury i renty
O tym zasiłku mało kto wie. Wypłaca go MOPS niezależnie od dochodu
Nieruchomości
Co ze słupami na prywatnych działkach po wyroku TK? Prawnik wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama