Z doniesień medialnych wiem, że pani sędzia Ewa Maciejewska, która także zadała pytanie prejudycjalne, również została wezwana. Może więc chodzi nie tylko o wypowiedzi. Trudno powiedzieć. Każdy tydzień przynosi kolejne wezwania, pisma od rzecznika w różnych sprawach. Zresztą myślę, że te trzy postępowania to dopiero początek.
Wracając do pytania... Nawet wśród sędziów, którzy popierają wysyłanie pytań do TSUE, słyszy się, że trochę niefortunnie wybrał pan sprawę, przy okazji której pytanie padło... Dlaczego niefortunnie?
Komunikat prokuratury płockiej i to, co mówi w tej sprawie minister sprawiedliwości, prokurator generalny, mają się nijak do prawdy.
Kłamią?
Nie mówią wszystkiego. Otóż sprawa, którą ja prowadzę, dotyczy zdarzeń z lat 2002–2003. Jest w niej trzech oskarżonych, którym stawia się dwa zarzuty uprowadzenia. Nigdy nie stosowano w niej ani tymczasowego aresztowania, ani innych wolnościowych środków zapobiegawczych. To odprysk większej sprawy uprowadzeń. Ci oskarżeni zostali wyłączeni z tej głównej, bo złożyli wyjaśnienia obciążające innych sprawców. W sprawie, którą prowadzę, pokrzywdzonych w pierwszym zarzucie jest dwóch. Jeden twierdzi, że nigdy nie został uprowadzony, drugiego nie ustalono. W drugim zarzucie jest jeden pokrzywdzony, który rzeczywiście odniósł poważne obrażenia, ale stanowisko prokuratury jest takie, że ci oskarżeni nie odgrywali żadnej roli w tym, co go spotkało.
Dlaczego właśnie ta sprawa? Prowadzi przecież pan ich wiele...