Adam Pragier, prawnik, ekonomista i socjalista, w „Czasie przeszłym dokonanym” powrócił wspomnieniami do ostatnich dni sierpnia 1939 r. – z plakatów na przechodniów spoglądał marszałek Edward Rydz-Śmigły: „Silni, zwarci i gotowi”. Sanacyjna tromtadracja.
Obok trwała zabawa – Wieńczysław Wagner, syn dyrektora departamentu w resorcie komunikacji, zapamiętał, że w nocy z 31 sierpnia na 1 września jego ojciec grał w brydża z wiceministrem spraw wojskowych Aleksandrem Litwinowiczem. Generał zapytany nad ranem o to, czy dobiegające mężczyzn odgłosy to bombardowanie niemieckie, zaśmiał się i odpowiedział, że przecież żadnej wojny nie będzie.
Czytaj więcej
Poddanie ukraińskich terytoriów przyniesie kres wojnom i gwałtom. Możemy złapać się za ręce i zaś...
Czy moim czytelnikom i czytelniczkom zdarzyło się być zapytanymi, czy boją się wojny, albo co zrobią na jej wypadek? Bo mi na przestrzeni ostatnich siedmiu dni, owszem. I myślę, że bardzo ważny jest sposób, w jaki o tym rozmawiamy: istnieje przestrzeń pomiędzy tromtadracją a lekceważeniem zagrożenia.
Tylko spokój nas uratuje. O „czasach przedwojennych” dobrze jest myśleć zadaniowo
Z jednej strony premier Donald Tusk ma rację, powtarzając, że „żyjemy w czasach przedwojennych”. Z drugiej, kiedy „Gazeta Wyborcza” stawia pytanie „Czy macie państwo plan ucieczki dla waszego syna na wypadek wojny”, nawet jeśli jest to realny lęk, jest we mnie niezgoda na nakręcanie spirali paniki.