Pierwszy prezes SN był gościem audycji Radia ZET. Odniósł się do słów socjologa, prof. Krasnodębskiego, który w wywiadzie dla portalu stefczyk.info powiedział: "Moje podejrzenie jest takie, że pan Milewski jest dosyć typowym przedstawicielem tego nastawienia, tego rozumienia niezawisłości sędziowskiej. (...) Musimy dojść do wniosku, że to co usłyszeliśmy na tych taśmach to niestety bardziej standard, a nie wyjątek."
– Nie przypuszczam, żeby to stwierdzenie odpowiadało rzeczywistości. Natomiast jeżeli chodzi o sędziów zajmujących funkcyjne stanowiska, to nie miałbym odwagi już tak zaprotestować – powiedział Dąbrowski. - Wielokrotnie zwracałem uwagę na nadmierną atencję sędziów funkcyjnych w odniesieniu do urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości. Źródłem tego jest moim zdaniem nadmierne uprawnienie Ministerstwa Sprawiedliwości w odniesieniu do sądów. Z zastrzeżeniem, że to się nie przekłada na stanowiska sędziów orzekających – mówił pierwszy prezes Sądu Najwyższego.
Zdaniem prezesa SN prawo obywateli do krytykowania wyroków przeniosło się na poziom podważania niezależności sądów.
- Jeżeli wyrok się podoba, to sąd jest niezawisły, a jeżeli się nie podoba, to sąd jest dyspozycyjny. Taka jest natura ludzka, że szuka się na zewnątrz przyczyn przegrania sprawy – dodał Dąbrowski.
Milewskiego nie da się bronić
Gość Radia ZET powiedział, że zachowanie sędziego Milewskiego jest kompromitujące i nie da się go bronić.