Wybrane we wrześniu kolegium Sądu Okręgowego w Warszawie i zebranie przedstawicieli sędziów okręgu nie może zacząć działać. Prezes sądu zdecydował, że wybory, które zarządził i przeprowadził, są nieważne.
Lewobrzeżna Warszawa ma w okręgu osiem sądów rejonowych i jeden okręgowy, orzeka w nich ok. 700 sędziów. To właśnie kolegium decyduje o tym, kto będzie organizował im pracę oraz przeprowadzał oceny okresowe (patrz ramka). Fakt, że działają dwa kolegia równocześnie lub nie działa żadne, może sparaliżować pracę sądu.
Dziś głos w sprawie ma zabrać Krajowa Rada Sądownictwa. Problem zna też Jarosław Gowin, minister sprawiedliwości.
Dziurawe prawo
28 marca 2012 r. weszła w życie nowela ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych, która zmienia zasady wyboru do sędziowskiego samorządu. W skład nowego kolegium wchodzą teraz po połowie przedstawiciele sądów okręgowych i rejonowych. I to właśnie na podstawie noweli prezes SO w Warszawie 11 września zwołał zgromadzenie przedstawicieli sędziów warszawskiego okręgu. A to wybrało nowe kolegium. Nie jest pewne jednak, czy można przeprowadzić wybory, gdy nie skończyła się kadencja poprzedniego. Kilka dni później odbyło się posiedzenie kolegium w starym składzie. Do dziś nowym członkom kolegium nie wyjaśniono, co się stało. A ci nie przyjmują do wiadomości, że ich wybór był nieważny.
Kto jest winny
– To wina niejasnych przepisów przejściowych – uważa Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia. – Nie ma jednak wątpliwości, że jeżeli prezes SO zwołał nowe zgromadzenie, to stare przestało istnieć. Nie ma więc do czego wracać – uważa. I podaje przykłady Białegostoku, Łomży, Suwałk, Szczecina i Wrocławia, w których wybory organów samorządowych odbyły się już w maju i kwietniu. Tam problemu nie było.