Prawnicy, politycy i organizacje społeczne zgodnie przyznają, że jedną z największych zmór wymiaru sprawiedliwości są długotrwałe procesy sądowe. Przyczyn tego zjawiska jest wiele, ale jedną z kluczowych są braki kadrowe w sądach. Zjawisko to potęguje m.in. nierozwiązany problem składu tzw. neo–KRS, w związku z czym minister sprawiedliwości nie ogłasza nowych konkursów sędziowskich.
Masowe delegacje sędziów do Ministerstwa Sprawiedliwości za Zbigniewa Ziobry. Adam Bodnar miał z tym skończyć
Każdy etat orzeczniczy jest zatem na wagę złota. W tym kontekście niebagatelne znaczenie mają sędziowie delegowani do Ministerstwa Sprawiedliwości, którzy podczas wykonywania obowiązków w resorcie nie orzekają. Co ważne, mowa nie tylko o sędziach, ale także referendarzach, kuratorach, asystentach sędziów oraz urzędnikach sądowych, którzy również otrzymują delegacje do MS.
Czytaj więcej
Służba cywilna ma powoli zastępować pracowników wymiaru sprawiedliwości, w tym sędziów, delegowan...
Problem ten dostrzegła Najwyższa Izba Kontroli, która w ubiegłorocznym raporcie wskazała, że liczba pracowników sądów delegowanych do MS w ostatniej dekadzie wzrosła ze 161 w 2013 r. do 388 w 2023 r. Największą grupę wśród nich stanowili sędziowie, których pod koniec rządów PiS na delegacji w resorcie było 142. Systematycznie wzrastała także liczba delegowanych referendarzy sądowych (z 23 do 86), asystentów sędziów (z 1 do 65), urzędników sądowych (z 7 do 85) i kuratorów (z 3 do 10). Stwierdzono też 19 przypadków długoletnich delegacji do MS, trwających powyżej 5 lat. Co więcej, siedmiu sędziów było delegowanych do resortu przez okres dłuższy niż 10 lat, a dwóch kolejnych – powyżej 20 lat.
NIK oceniła, że skala delegacji pracowników sądów do resortu była nieuzasadniona.