Przez lata niesprawność sądów zrzucano na niedostateczne dofinansowanie sądów i bariery proceduralne (np. masowe zwolnienia lekarskie uczestników postępowań), teraz doszedł trwający już kilka lat spór prawny o status sędziów wszystkich już chyba szczebli, za który też obwinia się, częściowo nie bez racji, kierownictwo resortu sprawiedliwości.
Nie zwalnia to jednak sędziów, zwłaszcza sędziów funkcyjnych: prezesów, przewodniczących wydziałów, z szukania usprawnień organizacyjnych pozwalających wypełniać ich podstawowe zadanie, to jest rozstrzyganie spraw.
Dobrze ten problem obrazują sprawy frankowe, których w sądach jest już ok. 110 tys., zaległości w ich rozpoznawaniu rosną, a są to życiowe sprawy dla konsumentów, choć naturalnie każda sprawa, czy to np. spadkowa czy o alimenty, jest dla danej osoby najważniejsza i ma ona też prawo oczekiwać sprawnego jej rozpoznania.
Czytaj więcej
Po pandemii miał być zalew skarg obywateli na przewlekłość postępowań. Tymczasem jest ich mniej. Ale petenci są coraz bardziej niezadowoleni.
Parlament przesądził właśnie, że zasypany sprawami sąd frankowy, powołany niedawno tylko do tych spraw, zostanie odciążony, i sprawy te mają trafiać przez najbliższe pięć lat do ponad 40 sądów okręgowych w całej Polsce, tam gdzie mieszka frankowicz, które nie w tej skali co sąd frankowy, ale się nimi już zajmują.