Rz: Ministerstwo Finansów chce ograniczyć kompetencje samorządu biegłych rewidentów i zarzuca wam słabe sądownictwo dyscyplinarne oraz brak koniecznych uchwał o kontroli audytorów. Czy to uzasadnione zarzuty?
Krzysztof Burnos, prezes Krajowej Rady Biegłych Rewidentów: Nasze środowisko było niemile zaskoczone takim uzasadnieniem projektu nowelizacji ustawy o biegłych rewidentach. W ciągu ostatniego roku jej funkcjonowania nie dostawaliśmy sygnałów, jakoby system sadownictwa dyscyplinarnego nie działał jak należy. Oczywiście nie jesteśmy doskonali i mamy pewne słabości. Jesteśmy gotowi zreformować nasz samorząd, ale we partnerskiej współpracy z nadzorującymi nas instytucjami. Działa przecież Komisja Nadzoru Audytowego, ale nie dostawaliśmy od niej sygnałów, że coś jest nie tak. Owszem, były wezwania, abyśmy jaśniej formułowali uzasadnienia do nakładanych kar czy sprawniej ustanawiali standardy zawodowe. W obecnej, trwającej już trzy lata kadencji władz samorządu ustanowiliśmy jednak ich więcej niż przez kilka poprzednich kadencji razem wziętych. Dotyczy to m.in. przyjęcia międzynarodowych standardów audytowych.
Czytaj też: Audyt pod państwową kontrolą - chcą zredukować rolę samorządu biegłych rewidentów
Może chodziło o znalezienie kozła ofiarnego po aferze GetBacku?
Nie sądzę. Ciekawe, że w tej konkretnej sprawie żadna z instytucji państwowych nie zdiagnozowała, gdzie jest problem. Tymczasem GetBack był spółką ubiegającą się o wejście na giełdę, a więc można powiedzieć, że miał dla systemu finansowego większe znaczenie niż przeciętna firma. Być może w takich przypadkach też potrzebne są szczególne procedury dla audytu takich podmiotów oraz nadzór nad nim. Dlatego już dawno występowaliśmy – i podtrzymujemy nasz postulat – o rozszerzenie katalogu jednostek zainteresowania publicznego podlegających takim procedurom. Wtedy obowiązkowy audyt objąłby także ZUS, Pocztę Polską czy spółki notowane na NewConnect. Być może trzeba by zaliczyć do nich także podmioty ubiegające się o wejście na giełdę.