Dwa wykonane w końcu stycznia i na początku lutego sondaże pokazują, że w tym czasie spora grupa wyborców odwróciła się od PO. Do tego warto dodać stały, od kilku miesięcy, spadek zaufania do premiera Donalda Tuska oraz przewagę wskazań negatywnych w ocenie jego rządu.
Wydaje się oczywiste, że dla opozycji to czas rosnących nadziei. Problem jednak w tym, że cała opozycja jest biernym obserwatorem wypadków, a nie ich kreatorem. Tematy w debacie publicznej, nawet wtedy, gdy oznacza to tłumaczenie się z niepopularnych działań, ciągle kreuje lider Platformy.
Mimo wszystkich wpadek – od listy leków po ACTA – Tusk i jego koledzy nie są skazani na ciągłe tłumaczenie się ze swoich działań.
Przynajmniej nie w takim stopniu jak Jarosław Kaczyński i politycy PiS w latach 2005 – 2006. W tym miejscu widać, że obecna opozycja jest bardziej bierna, niż była nią Platforma w tamtej kadencji.
Politycy opozycji irytują się, gdy zarzuca im się bierność. Przywołują dziesiątki swoich działań – głównie konferencji prasowych i wniosków dotyczących odwołania kolejnych członków rządu. Problem w tym, że jest to rutyna, na którą publiczność już dawno zobojętniała.