– Nikt z panem prezydentem z Ministerstwa Spraw Zagranicznych nie wybiera się w tę delegację. Nie dostaliśmy po prostu zaproszenia – oświadczyła Anna Radwan-Röhrenschef, wiceszefowa resortu. A Zbigniew Bogucki, szef Kancelarii Prezydenta tłumaczył, że „nie ma takiej potrzeby”, bo najpierw trzeba „wrócić do dobrych relacji ze Stanami Zjednoczonymi, których ten rząd nie ma”. I nie ma tu nic do rzeczy, że mniej więcej w tym samym czasie przebywa w USA szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski, a nawet spotyka się z sekretarzem stanu USA Marco Rubio.
Zapewne chodzi więc o to, żeby podczas oficjalnych spotkań nikt się nie skrzywił, a prezydent Donald Trump wierzył, że Polacy kochają go gorąco i bezwarunkowo. Czy to dobra strategia negocjacyjna?
Czytaj więcej
To, że do wizyty Karola Nawrockiego w Białym Domu dochodzi tak szybko po objęciu urzędu przez pol...
Prezydent Donald Trump jest osobą szczególnie wrażliwą
Trump znany jest z ogromnej wrażliwości nie tylko na każdy przejaw krytyki, ale i – czego doświadczył prezydent Wołodymyr Zełenski – na szczegóły ubioru i sposób zachowania. Wygląda więc na to, że polski prezydent w swoją pierwszą zagraniczną wizytę udaje się złożyć hołd lenny, co ma nam przynieść niewymierne jeszcze korzyści.
A te trudno na razie zdefiniować. Czy prezydent USA może traktować Polskę inaczej niż resztę UE i np. obniżyć cła? Podpisać korzystniejsze umowy handlowe? Wysłać więcej amerykańskich żołnierzy albo broni? A może – zgodnie z instrukcją, która rząd przekazał prezydentowi – wzmocni pomoc dla Ukrainy? Wątpliwe, zwłaszcza, że strategia „klęcznikowa” raczej eliminuje możliwość negocjacji – trzeba się zgadzać na warunki dyktowane przez USA i na cenę, którą każą sobie zapłacić.