Reklama

Wyższe amerykańskie cła na towary z UE zaszkodzą polskim firmom w Europie

Od piątku 8 sierpnia wchodzą w życie amerykańskie cła w wynegocjowanej wysokości 15 proc. – potwierdziła „Rzeczpospolita” w Komisji Europejskiej. Choć Polska nie jest uzależniona od gospodarki USA, i tak nas to dotknie.

Publikacja: 08.08.2025 04:37

Kontenery w porcie w Duisburgu w Niemczech

Kontenery w porcie w Duisburgu w Niemczech

Foto: REUTERS/Thilo Schmuelgen/Zdjęcie archiwalne

Nawet cztery tygodnie może płynąć żywność z Polski do USA, wysyła się ją głównie kontenerowcami przez Atlantyk. To oznacza, że towary wysłane na początku lipca, przy perspektywie uiszczenia 10-proc. cła, gdy dotrą w piątek do USA, zostaną „powitane” w porcie stawką 15-proc. A przez większość ich podróży przez Atlantyk nie było wiadomo, jakiej wysokości cła zastaną w Ameryce.

Efekty ustaleń Komisji Europejskiej z USA będą odczuwane nie tylko przez eksporterów w Europie i importerów w USA, ale także przez producentów żywności na rynek europejski.

Czytaj więcej

Donald Trump straszy gigantycznym cłem na chipy. „Produkujcie w USA”

Po ile te cła i czemu tak drogo?

Amerykańska 15-proc. stawka celna na towary z UE, ustalona ostatecznie na spotkaniu Ursuli von der Leyen z Donaldem Trumpem w Szkocji 27 lipca, wchodzi w życie w piątek 8 sierpnia. „Rzeczpospolita” potwierdziła ten termin w Komisji Europejskiej, tuż przed publikacją. USA wydały dekret wykonawczy 31 lipca, ale w czasach wojny handlowej Donalda Trumpa, żadne ustalenia nie są do końca pewne, dopóki nie wejdą w życie.

– W przeciwieństwie do innych partnerów handlowych Stanów Zjednoczonych, owa 15-proc. stawka celna obejmuje istniejące stawki dla krajów najbardziej uprzywilejowanych, co oznacza, że nie ma możliwości kumulacji powyżej pułapu 15-proc. – informują oficerowie prasowi KE. Dzięki temu UE uzyskuje natychmiastową ulgę celną w porównaniu z cłami ogłoszonymi przez USA 2 kwietnia. Mają zostać teraz wdrożone pozostałe elementy porozumienia z 27 lipca, np. zobowiązanie do obniżenia amerykańskich ceł nałożonych na podstawie tzw. sekcji 232 na samochody i części samochodowe importowane z UE. To oznacza spadek stawki o 12,5 pkt proc. z obecnych 27,5 proc. do 15 proc.

Reklama
Reklama

Co porozumienie zmieni na rynku żywności?

Jak zmiany ceł oceniają polskie firmy? – My wysyłamy żywność kontenerami, handlujemy z Nowym Jorkiem, Miami i Florydą. Nie słyszałem, żeby ktoś wysyłał żywność drogą lotniczą, nie mamy takiej żywności, która by wymagała cargo, Polska nie ma pozwolenia fitosanitarnego na eksport świeżych owoców i warzyw do USA – mówi Marek Marzec, właściciel firmy Ewa Bis, duży eksporter żywności.

Wysłana drogą morską żywność zostaje oclona na granicy w porcie w USA, ale cło – jak mówi nasz rozmówca – „to zwykle ból głowy importera”, bo ceny są uzgodnione od początku transakcji. Amerykańscy partnerzy handlowi przekazywali Marcowi, że „granicą bólu” są dla nich cła na poziomie 20-25 proc. Ostatecznie są niższe, ale i tak czas niepewności wpłynął na opóźnienia zamówień.

Choć według oświadczeń służb prasowych Komisji Europejskiej, porozumienie ws. ceł pozwala „zachować głęboko zintegrowane transatlantyckie łańcuchy wartości i skutecznie chroni miliony miejsc pracy”, polska branża mleczna spodziewa się turbulencji. Ale nie na rynku krajowym, tylko europejskim. Obawia się też pogorszenia standardów żywności, gdy w efekcie wprowadzenia ceł więcej europejskiej żywności zostanie w Europie, a na dodatek trafi do UE bez cła więcej towarów amerykańskich. 

Czytaj więcej

Marco Rubio po rozmowach w Moskwie: Usłyszeliśmy, jakie są warunki zakończenia wojny

– Obawiam się, że rynek europejski zostanie zatkany, a my wysyłamy 70 proc. eksportu do UE. Może się wkrótce okazać, że zaczniemy mocno konkurować [w branży] między sobą o rynek europejski – mówi Agnieszka Maliszewska, dyrektor Polskiej Izby Mleka, która wyjaśnia, że będzie to oznaczało wojnę cenową i utratę konkurencyjności polskich produktów mleczarskich. I zaznacza, że w każdej umowie o wolnym handlu powinna być zachowana zasada lustrzanych wymogów, a więc produkt eksportowany na rynek europejski powinien spełniać europejskie standardy. – Ale jeżeli w tych dokumentach (umowie – red.) nie ma o tym żadnej informacji, można się domyślać, że nie ma takich wymogów dla amerykańskich producentów – zauważa.

Amerykańska agencja celna zaczęła od północy w czwartek 7 kwietnia zbierać nowe cła sięgające w przypadku różnych krajów 10-50 proc. W efekcie, średnia stawka celna w USA wzrosła do najwyższego poziomu od 1934 r., a główni partnerzy handlowi Stanów, jak Szwajcaria, Brazylia czy Indie, zostali zmuszeni do pośpiesznego poszukiwania lepszych warunków handlowych i negocjacji do ostatniej chwili. Trump w środę ogłosił oddzielne cło 25 proc. na towary indyjskie, jako sankcje za zakupy rosyjskiej ropy przez Indie. Jednocześnie znowu pojawiają się zapowiedzi zawieszenia broni Rosji z Ukrainą po „udanych rozmowach” Steve'a Witkoffa w Moskwie, a spotkanie Trumpa i Putina jest zapowiadane na przyszły tydzień, więc nie wiadomo, jak długo te pośrednie sankcje karzące partnerów handlowych Rosji zostaną utrzymane. Dla samej Rosji Trump nie podniósł ceł. 

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Rosjanie: Wkrótce spotkanie Donald Trump-Władimir Putin. Putin wskazuje miejsce

Jak twierdzą amerykańskie media, stawki celne będą testem dla strategii Trumpa, która ma zmniejszyć deficyt handlowy USA bez poważnych zakłóceń w globalnym handlu, bez wzrostu inflacji w USA i prowokowania odwetu. To pierwsze się udaje, najnowsze dane USA wskazują, że deficyt handlowy w handlu z Chinami zmniejszył się o 70 proc. w ciągu pięciu miesięcy.

Jak oceniają analitycy Banku Pekao, cła zmniejszą wolumen bezpośredniego eksportu towarów z Polski do USA nawet o 10 proc., a całkowity eksport UE–USA obniży się o nawet o 15 proc. Eskalacja napięć amerykańsko-chińskich i utrudnienie dostępu do amerykańskiego rynku dla Chińczyków sprawi zaś, że część ich towarów zostanie przekierowana do UE. W efekcie konkurencja na europejskim rynku zaostrzy się i uderzy w polskie firmy. Z drugiej jednak strony, w długim okresie scenariusz wojny handlowej może – paradoksalnie – oznaczać przyspieszenie wzrostu gospodarczego w Polsce i UE, o ile nasi eksporterzy będą w stanie wykorzystać nadarzającą się okazję, pisze Pekao.

Nawet cztery tygodnie może płynąć żywność z Polski do USA, wysyła się ją głównie kontenerowcami przez Atlantyk. To oznacza, że towary wysłane na początku lipca, przy perspektywie uiszczenia 10-proc. cła, gdy dotrą w piątek do USA, zostaną „powitane” w porcie stawką 15-proc. A przez większość ich podróży przez Atlantyk nie było wiadomo, jakiej wysokości cła zastaną w Ameryce.

Efekty ustaleń Komisji Europejskiej z USA będą odczuwane nie tylko przez eksporterów w Europie i importerów w USA, ale także przez producentów żywności na rynek europejski.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Gospodarka
Szwajcaria nie nałoży ceł odwetowych na towary z USA
Gospodarka
Putin pokonał gospodarkę Rosji. Recesja za progiem
Gospodarka
Zysk operacyjny Berkshire Hathaway spada. Konglomerat Buffetta ostrzega przed skutkami ceł
Gospodarka
Zmiana na stanowisku szefa PARP. Jest nowy p.o. prezesa
Gospodarka
Kanadyjczycy muszą się przygotować na drożyznę. Przez cła rosną ceny tysięcy towarów
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama