Reklama

Marek Migalski: Andrzeja Dudy życie po życiu

O politycznej przyszłości Andrzeja Dudy można wnioskować na podstawie jego politycznej przeszłości. A ta pokazała, że politykiem jest marnym.

Publikacja: 13.08.2025 04:55

Andrzej Duda

Andrzej Duda

Foto: PAP/Piotr Nowak

Były prezydent był doskonałym kandydatem na swój urząd – dwukrotnie pokonał rywali z PO w bojach, których wynik wcale nie był oczywisty, zwłaszcza ten pierwszy, w 2015 r. W obu kampaniach wykazał się hartem ducha, pracowitością, talentami oratorskimi. Ale głową państwa był raczej bezobjawową, nie potrafił zbudować politycznego środowiska, przejawiał słomiany zapał do zgłaszanych inicjatyw i budował zamki na piasku, jak w przypadku idei buńczucznie określanej „Międzymorzem”. To po prostu bardzo słaby prezydent był, mówiąc frazą pewnego kultowego polskiego filmu.

Reklama
Reklama

Znamienna promocja autobiograficznej książki Andrzeja Dudy

O tym, że powyższy opis nie jest złośliwą karykaturą, lecz w miarę rzetelną charakterystyką Andrzeja Dudy, świadczy obecny jego status. Nie udało mu się załatwić jakiejś intratnej zagranicznej synekury, nie ma znaczącej grupy osób, które byłyby gotowe iść z nim w kolejny polityczny bój, nie słychać o planach zatrudnienia go na jakiejś prestiżowej uczelni Ligi Bluszczowej (nawet rodzimy Uniwersytet Jagielloński pospiesznie wydał oświadczenie, że stosunek pracy z byłym prezydentem wygasł i nie widzi możliwości ponownego jego zatrudnienia). Jest więc obecnie były lokator Belwederu uzależniony od tego, czy jego protektor zza oceanu, z którym zbudował relację podległości (jak wcześniej z ojcem, Bogiem i Jarosławem Kaczyńskim), przypomni sobie o nim i coś mu da. Tymczasem zajmuje się promocją swojej autobiografii, co w jakiś sposób tylko dopełnia jego obrazu niedojrzałego narcyza, który w polityce niczego nie dokonał i skupiony jest na autoterapii.

Ale jest coś, co były prezydent zdaje się traktować jako swojego asa w rękawie, który na powrót uczyni go kimś ważnym politycznie i atrakcyjnym medialnie. To plan bycia „łącznikiem sił patriotycznych”, patronem takiego obozu, co w przełożeniu na język praktyki oznacza, iż widzi się w roli najpierw negocjatora, a potem zapewne premiera, sojuszu PiS z Konfederacją. Nic tak, jak te mrzonki, nie obnaża opisanego wcześniej braku politycznych talentów u bohatera tego tekstu. Bo takie nadzieje są bardziej niż płonne – one są po prostu skrajnie naiwne.

Co mógłby przynieść Andrzej Duda do stołu, przy którym siedzą Jarosław Kaczyński i Sławomir Mentzen?

Po co bowiem Jarosław Kaczyński i Sławomir Mentzen mieliby się dzielić z nim władzą? Z jakiego powodu potrzebowaliby go jako negocjatora czy patrona ich ewentualnej współpracy? I niby w jakim celu mieliby już po tym, gdy się dogadają, czynić premierem kogoś, kto byłby dla nich polityczną konkurencją? W dodatku kogoś o mniejszych niż oni talentach politycznych, a większej, prawdopodobnie, potrzebie atencji? Plany oparte na wizji liderów PiS i Konfederacji podających mu na tacy premierostwo wiele mówią o ich autorze. Wiele złego, a nawet pociesznego.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Moja osobista pretensja do prezydenta Andrzeja Dudy

Jeśli Duda chciałby usiąść do stołu, przy którym Kaczyński z Mentzenem będą dzielić się państwowymi fruktami, musiałby coś na ten stół położyć. Nie jest tym czymś na pewno jego „autorytet” lub jego umiejętności. Tym czymś musiałyby być szable w Sejmie, niezbędne do zawarcia układu. A tych, jak widać, były prezydent nie ma. Jeśli rzeczywiście chciałby w przyszłości odgrywać znaczącą rolę w polskiej polityce, musiałby założyć własną partię, a nie „patronować” sojuszowi PiS i Konfederacji. A do tego, jako się rzekło, nie ma ani talentów, ani ludzi, ani odwagi. Tak, odwagi, bo gdyby przyszły mu do głowy pomysły zbudowania swojego ugrupowania, działoby się to wszak ze szkodą dla formacji Kaczyńskiego i Mentzena, a oni oraz ich medialni sojusznicy nie pozostaliby bierni i zaczęli uderzać w nowo powstały twór i jego lidera. A na to właśnie Duda nie ma odwagi.

Koniec z polityką dla Andrzeja Dudy. Została już tylko sprzedaż książki

Zresztą nawet gdyby zdecydował się na taki ruch, do czego, w mojej opinii, nie jest zdolny intelektualnie i charakterologicznie, to przecież taka formacja byłaby najsłabszym graczem po prawej stronie sceny politycznej. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że „partia Dudy” nie prześcignęłaby PiS. Zatem gdyby nawet weszła do Sejmu, a jej lider stał się niezbędnym elementem w tworzeniu prawicowego rządu, to akurat były prezydent byłby ostatnim, któremu powierzono by funkcję premiera.

Jak zmieniała się ocena prezydentury Andrzeja Dudy?

Jak zmieniała się ocena prezydentury Andrzeja Dudy?

Foto: PAP

Wszystko zatem wskazuje na to, iż żegnamy się z Andrzejem Dudą jako w miarę relewantnym podmiotem w naszym życiu publicznym. Wbrew temu, co o sobie myśli, był postacią prawie nieistotną nawet wówczas, gdy miał w ręku narzędzia w postaci urzędu i uprawnień prezydenta państwa (i kancelarii, na którą łożymy każdego roku dwa razy więcej niż Brytyjczycy na utrzymanie całej rodziny królewskiej – kto nie wierzy, niechaj sprawdzi). Tym bardziej będzie nieważny, kiedy jest już tylko sobą. Wygląda na to, że rola, którą może ze skutkiem odegrać, to już tylko akwizytor promujący swoją autobiografię.

autor

Marek Migalski

Politolog, profesor Uniwersytetu Śląskiego

Były prezydent był doskonałym kandydatem na swój urząd – dwukrotnie pokonał rywali z PO w bojach, których wynik wcale nie był oczywisty, zwłaszcza ten pierwszy, w 2015 r. W obu kampaniach wykazał się hartem ducha, pracowitością, talentami oratorskimi. Ale głową państwa był raczej bezobjawową, nie potrafił zbudować politycznego środowiska, przejawiał słomiany zapał do zgłaszanych inicjatyw i budował zamki na piasku, jak w przypadku idei buńczucznie określanej „Międzymorzem”. To po prostu bardzo słaby prezydent był, mówiąc frazą pewnego kultowego polskiego filmu.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
0 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Dotacje z KPO, czyli kot z wykręconym ogonem
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Porażka Donalda Trumpa. Chiny pozostają przy Rosji
Publicystyka
Wojciech Warski: Prezydent po exposé, przed zagraniczną podróżą
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Jak Polska w polityce międzynarodowej stała się statystą
Publicystyka
Robert Gwiazdowski: Prezydent czy nieprezydent? Śmiech przez łzy
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama